01. Pierwszy dzień w nowej szkole


          Pierwszy dzień w nowej szkole dla wielu jest katorgą. Tym bardziej, jeśli przenosisz się do innego kraju, nie znasz okolicy i dodatkowo gdy nie bardzo wiesz jak się poruszać po mieście. Pocieszające jest to, że znam język oraz, odróżnieniu od innych przypadków, ja akurat mam w tym obcym świecie jedną przesympatyczną duszyczkę. Moja internetowa przyjaciółka chodzi do tego liceum i, na moje szczęście, będziemy razem w klasie.


          Przenoszenie się w środku roku szkolnego jest kłopotliwe. Większość uczniów zdążyła się już poznać. Człowiek nowy wchodzi i nie ma pojęcia gdzie stanąć, do kogo się odezwać. Nie wie czy może zjeść posiłek razem z innymi, czy ma odejść i spożyć go w samotności. Ma się śmiać z żartów rówieśników rozmawiających obok, czy też czekać, aż ktoś zaprosi go do rozmowy? Ja będę dziś właśnie taką rozkojarzoną osobą, nie znającą swojego miejsca.


          Lekcje zaczynają się za dwadzieścia minut. Starałam się oddychać spokojnie, równomiernie. Rozejrzałam się dookoła siebie - miejsce w którym znajduje się szkoła jest bardzo zadbane. Dużo zieleni, ciemnobrązowe ławeczki, cały obiekt wraz z ogrodem otoczony jest czarnym ogrodzeniem. Sam budynek wygląda dosyć okazale. "Dasz radę!"  szepnęłam do siebie  i zajrzałam do telefonu, na ekranie widniało powiadomienie o wiadomości.

   Ayane: 07:45 am
  Cześć Veal-san! Gdy wejdziesz do szkoły skieruj się od razu na prawo, aż dojdziesz do schodów. Nasza klasa jest na drugim piętrze, sala 2-5. Czekam na Ciebie niecierpliwie, chcę w końcu Cię zobaczyć!


          Uśmiechnęłam się w duchu. Ayane jest moją przyjaciółką z internetu. To głównie dzięki niej mój japoński rozwinął się do tego stopnia, że jestem w stanie bez problemu się nim posługiwać, a nawet uczyć w japońskiej szkole. Jest też jedyną osobą, oprócz mojej mamy, której ufam. Dziś miałyśmy zobaczyć się po raz pierwszy, wiec szczerze mówiąc i to wprawiało mnie w zakłopotanie, aczkolwiek czułam również narastające podniecenie. Ja także nie mogłam się doczekać.


          Plac przed szkołą był zatłoczony. Pozwoliłam sobie na przyjrzenie się niektórym uczniom.

          Na lewo, przy wysokim drzewie stała dziewczyna w okularach, z kręconymi rudymi włosami. Kurczowo trzymała podręczniki, przyciskając je do piersi. Kilka metrów od niej stała grupka mocno wypudrowanych dziewcząt. Mierzyły wzrokiem rudowłosą coś do siebie szepcząc, co chwila śmiejąc się pod nosem. Po za tym jednym przejawem nietolerancji i głupoty cała reszta wyglądała spokojnie. Wielu uczniów stało w dwu/trzyosobowych grupkach śmiejąc się i rozmawiając. Ogólnie wszystko, co mnie teraz otaczało, było zupełnie inne od polskich standardów. W moim odczuciu nieco lepsze.


          Ja jako jedyna nie przyszłam w mundurku. Miałam odebrać go u swojego wychowawcy, a to niestety tylko potęgowało zdenerwowanie. Każdy ubrany w śliczny strój, a ja, choć odziana nienagannie, to jednak odstawałam od reszty pod względem ubioru. Turkusowa zwiewna sukienka nijak komponowała się z ładem i elegancją całej placówki. Wciąż zamyślona ruszyłam się z miejsca, przypadkiem wpadając na człowieka, a z racji tego, że średnio byłam na to przygotowana, zachwiałam się niebezpiecznie. Ofiara mojego roztrzepania złapała mnie za ramiona ratując tym przed upadkiem. Trochę oszołomiona podniosłam wzrok na wyższą od siebie osobę. Miałam przed sobą najpiękniejsze oczy, jakie miałam okazję widzieć. Najpiękniejsze, bo tak różne od wszystkich innych. Wpatrywały się we mnie z lekkim zaskoczeniem.


   -Prze... Znaczy sumimasen*! - powiedziałam kłaniając się lekko. Może i posługiwanie się japońskim przychodziło mi łatwo, ale nawyku mówienia po polsku w takich sytuacjach trudno się wyzbyć.


   -Uważaj, jak chodzisz. - usłyszałam jedynie. Zabrzmiało jak reprymenda, coś w rodzaju rady. Skłoniłam się jeszcze raz, a gdy podnosiłam wzrok, chłopak już kierował się w stronę budynku. Jego czerwone włosy lekko powiewały na wietrze. Odetchnęłam głęboko i, tym razem bardziej przytomna, ruszyłam do szkoły.


          Z zadowoleniem stwierdziłam, że budynek w środku również jest zadbany. Korytarz był szeroki, na ścianach wisiały dyplomy oraz gabloty z nagrodami za zasługi uczniów, w głównej mierze za osiągnięcia w koszykówce. Wielu pierwszorocznych wydawało się zagubionych, w grupkach stali przed pokojem nauczycielskim czekając na wychowawców. Spojrzałam na swój plan i kartkę z rozmieszczeniem klas. Nie mogąc się jeszcze połapać co i jak podążyłam za radą Ayane i skierowałam się ku schodom, wspinając na drugie piętro.


          Znalezienie sali z taką wskazówką było wręcz dziecinnie proste. Jeden punkt z "Listy rzeczy do zrobienia pierwszego dnia w szkole" zaliczony. Jeszcze tylko zawrzeć pierwsze przyjaźnie i nie podpaść nauczycielom. Dla mnie rybka.


         Do klasy zajrzałam przed czasem. Pomieszczenie wyglądało najzwyczajniej w świecie: proste ławki, krzesełka, na ścianach plakaty ze zdjęciami uczniów oraz mapy, dwie szafki, dwa okna, kilka kwiatków i proste biurko nauczyciela z wygodniejszym krzesłem. Ściany miały dwa odcienie zieleni. Większość uczniów siedziała na miejscach lub tłoczyła się przy ławce znajomego. Przebiegłam wzrokiem po twarzach ludzi, zatrzymując na dużych brązowych oczach wpatrujących się we mnie z radością. Dziewczyna przebiegła od okna do drzwi i rzuciła mi się na szyję.


   -Oh, Veal-san, tak się cieszę że Cię widzę! - powiedziała, gdy w końcu się ode mnie oderwała. Dziewczyna miała brązowe krótkie włosy podpięte czerwoną spinką w kształcie kokardki.


   -Mówiłam, żebyś zwracała się do mnie po imieniu, Głupia! - trzepnęłam ją lekko w głowę, sama nie mogąc ukryć szczęścia, po czym zaśmiałam się najszczerzej w moim życiu.


   -To nie takie proste! Wiem, że przyjaźnimy się od tylu lat, ale to nadal nie wypada! - powiedziała, cmokając przy tym z udawaną skruchą. Wiem, że używanie imienia w Japonii jest oznaką prawdziwego zżycia i większość po prostu odzywa się do siebie po nazwisku. Nawet pary rzadko kiedy używają swoich pierwszych imion. W sumie sama zwracałam się do niej aktualnie po nazwisku, nie chcąc wyjść już pierwszego dnia na niekulturalną.


   - Jeszcze cię do tego przekonam! - zaśmiałam się i ponownie rozejrzałam po klasie. Uczniowie spoglądali na mnie ukradkiem i szeptali coś pomiędzy sobą. Zaśmiałam się w duchu i już chciałam odezwać się do Ayane, kiedy obok mnie przeszedł niedawno spotkany chłopak. Na chwilę zawiesiłam na nim wzrok, co prawdopodobnie wyczuł, bo odwrócił się i spojrzał na mnie morderczo. Po kręgosłupie przeszedł mi dreszcz, więc próbując znów się uspokoić przeniosłam wzrok na Ayane. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a równo z nim wszedł nauczyciel. Zatrzymał się przy nas w drzwiach i zwrócił do mnie.


   - Veal-san, jak mniemam? Witaj, jestem Yuta Tabuse, wychowawca. Ustań przy tablicy, za chwilkę przydzielimy Ci miejsce. - skłoniłam się lekko, a on z uśmiechem podszedł do biurka. Ayane przelotnie położyła mi rękę na ramieniu, przepraszając za to że nie będę mogła siedzieć z nią, miała bowiem już parę, i udała się na swoje miejsce. Reszta klasy również podążyła jej śladem, w sali zapanowała cisza. Yuta sensei odchrząknął i zaczął mówić.


   - W naszych kręgach pojawiła się nowa osoba. Veal-san, przedstaw nam się.


   - Witam wszystkich. Nazywam się Veal Joanna, pochodzę z Polski. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracowało. - to powiedziawszy, skłoniłam się lekko. Klasa chórem odpowiedziała "cześć", a Yuta-sensei znów zwrócił się do mnie.


   - Niestety chwilowo musisz chodzić po szkole bez mundurka, nie dowieźli go nam na czas. Na długiej przerwie po szkole oprowadzi cię osoba, którą wyznaczę i zaprowadzi cię również do miejsca w którym będziesz mogła odebrać mundurek. - przebiegł wzrokiem po klasie - a tymczasem usiądź, proszę, przy Akashim-san. Niestety zostało ostatnie wolne miejsce. - uśmiechnął się do mnie, a ja spełniłam prośbę, znów rozglądając się po klasie. Faktycznie, wolne było jedno miejsce, a Akashim okazał się czerwonowłosy chłopak, który bacznie mi się przyglądał. Przełknęłam nerwowo ślinę po czym skinęłam głową i podeszłam do ławki, przy okazji wyciągając piórnik i zeszyt. Uśmiechnęłam się do niego blado i już chciałam wyciągnąć rękę, jednak mnie uprzedził.


   -Akashi Seijuro - przedstawił się. Uścisnęłam jego dłoń.


   -Veal Joanna - odpowiedziałam uprzejmie.


   -Wiem.





*sumimasen - przepraszam

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojacisz!
    Wbiłam tu tylko na chwileczkę, bo w zasadzie powinnam nieźle zakuwać i mam pod sobą wszystko, co mi do tego potrzeba, ale no, widzę, że zero tu komci, więc piszam tym bardziej! podłapałam blożka jakiś czas temu i będę sobie regularnie nadrabiać rozdzialiki, bo straszniem siem cieszem, że złapałam w końcu jakiegoś knb'skowego, bo albo są już nieprowadzone, skończone albo pariguje się chłopcuf, no a ja, szczerze mówiąc, widzę ich w towarzystwie pań, tak po prostu. Tym bardziej, że to o Akashim, naprawdę, jestem pod wrażeniem fenomenu jego osoby i wgle podjęcia się kreowania jego postaci, bo jest chyba jedną z najtrudniejszych w ogóle w historii animców, z którymi miałam do czynienia :-D
    To co piszesz czyta się po prostu przyjemnie, a zarazem cały blog wygląda tak po prostu schludnie. i ach, ten Akashi na samym końcu, taki... po prostu, typowy on XD
    matko, zajrzałam do zakładki o mnie i aż muszę powiedzieć, że podpinam się od zainteresowania po nie wybaczam <3 ino w Wiedźmina nie grałam, do Heroes'ów przymusił mnie chłopak, a LOL'a od niego przejęłam wręcz :-D
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woaaaaaa, pierwszy komentarz chyba na tym blogu <3
      Wiedźmin spoko gierka, polecam mocno!
      Co do opowiadań z KnB to faktycznie ich mało, ale na Wattpadzie można już ich znaleźć trochę więcej, polecam zajrzeć ^^

      Usuń