Rozdział 3

          Koniec weekendu, jak to bardzo często bywa, skończył się szybciej, niż się zaczął, a wraz z nim odeszło słońce i ciepły, przyjemny wiatr. Poniedziałek powitał uczniów Karasuno obfitym, mroźnym deszczem, nie dziwne więc, że cały plac przed szkołą zasypany był szybko przemieszczającymi się parasolami dzierżonymi w dłoniach przez młodzież. Ciemne chmury otulały nieboskłon, nie pozwalając przedrzeć się najmniejszemu promyczkowi słońca. Dźwięk dzwonka zapowiadający początek zajęć zagłuszony został przez wielkie krople z impetem wbijające się w betonową posadzkę. Hanae zdjęła z siebie przemoczony czarny płaszcz i powiesiwszy go na właściwym wieszaku wytarła chusteczką twarz. Z niewzruszoną miną spoglądała na czarne smugi widniejące pod oczami spanikowanych dziewcząt. Pomagały sobie wzajemnie doprowadzić się do porządku. Nie rozumiem, co takiego atrakcyjnego jest w makijażu. Same z tym problemy. 

Schyliła się po plecak, zamierzając pośpieszyć się na lekcje, lecz nagła ciemność przed oczami skutecznie jej to uniemożliwiła. 

   - Hej, Komatsu! Jeśli nie będziesz nosić ze sobą parasola, to szybko się przeziębisz! - powiedział osobnik stojący prawdopodobnie tuż przed nią, energicznymi ruchami wycierając jej włosy w biały, przyjemnie pachnący ręcznik. Dziewczyna nie wykazała żadnego gestu sprzeciwu, więc Yuu z wielkim uśmiechem na ustach w spokoju mógł dokończyć wcześniej rozpoczętą czynność. Nie przejmował się ciekawskimi spojrzeniami rówieśników.

   - Dziękuję, Noya-senpai - mruknęła Hanae, gdy niski brunet zabrał dłonie z jej głowy wraz z wcześniej dzierżonym w nich ręcznikiem. 

   - Zapamiętałaś! - wykrzyknął, pełen radości, nie przestając wpatrywać się w młodszą koleżankę. Uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet wtedy, gdy ciemnowłosa beznamiętnie spoglądała w jego oczy, nie ukazując żadnych emocji. Przyzwyczajał się do tego mimo ciekawości, jaka rosła w nim z dnia na dzień. Za cel ustawił sobie dotarcie do dziewczyny, rozświetlenie jej dotychczasowego życia. Mimo, że praktycznie nic ich nie łączyło, a dzielący ich dystans zmniejszył się zaledwie o mały kroczek wówczas, gdy dowiedział się, jakie książki lubi, jakaś siła ciągnęła go ku temu, by wkroczyć w jej świat i nadać mu barw. Jako wiecznie rozentuzjazmowany i pełen energii nastolatek nie mógł tak tego zostawić. I mimo, że dziewczynie nie bardzo odpowiadał taki stan rzeczy, z wielką determinacją podjął próbę zgniecenia ogromnego muru, jaki wytworzyła naokoło siebie. 

   - Hej, co z moim zaproszeniem? Przyjdziesz na trening? - spytał ochoczo, pochylając się w stronę niższej towarzyszki. 

   - Innym razem, Noya-senpai. Wybacz, muszę iść na zajęcia. - Ukłoniła się delikatnie, zabierając z ziemi plecak i odwróciła się w kierunku korytarza prowadzącego do sali. 

   - Odprowadzę Cię! Idziemy w tym samym kierunku! Och, przypomnisz, na kogo książkę polowałaś? 

   - Neila Geimana. - odparła zrezygnowana wiedząc, że z każdym mijanym dniem coraz trudniej będzie jej odpędzić od siebie bruneta. Dopóki nie naruszał jej prywatności, mogła się na to zgodzić. 

   - Mitologia Nordycka? - spytał, a gdy ujrzał pełen ciekawości wzrok Hanae ożywił się jeszcze bardziej. - Tsukki taką ma! Widziałem jak czytał przed zajęciami! Przyjdź na trening, jestem pewien, że ci ją pożyczy! 

   - Ja... - urwała. Przez krótki moment miała ochotę zgodzić się na tą propozycję, jednak szybko się otrząsnęła. - Zastanowię się. To moja klasa. Do widzenia, Noya-senpai. 

   - Cześć, Komatsu! Będę czekał! - krzyknął, przez co zwrócił na siebie uwagę nauczyciela siedzącego w klasie. Skłonił się nisko w geście przeprosin i poprawiając torbę na ramieniu pobiegł na własne lekcje. 



          Dzień dłużył się niewyobrażalnie. Pogoda za oknem nie sprzyjała energii, przez co każda lekcja prowadzona była niezwykle mozolnie i nudno. Nikt nie wykazywał się żadną inicjatywą, a niekiedy nauczyciel po prostu zlecił kilka zadań do zrobienia, samemu pogrążając się we własnych myślach, lub lekturze. Jako, że uczniom nie wolno było zająć się własnymi sprawami, niechętnie, lecz posłusznie, wypełniali swoje obowiązki. 

          Hanae sama nie wiedziała, czemu po tak męczącym dniu jej nogi kierowały ją w stronę sali gimnastycznej. Przez brak zajęć, które skutecznie uciszyłyby jej myśli, ciągle przypominała sobie o rozmowie z Nishinoyą, a chęć dostania we własne ręce książki wcale nie pomagała. Nic więc dziwnego, że teraz, stojąc w drzwiach, pilnie przeczesywała wzrokiem sportowców rozgrzewających się na sali w poszukiwaniu niskiego bruneta. Znalazła go dosyć szybo, jednak nie dzięki sobie. To on pierwszy ją zauważył i machnął do niej, krzycząc coś niezrozumiałego, zwracając tym samym na siebie jej uwagę. Podbiegł do niej w podskokach, po drodze rzucając kolorową piłką w stronę dużego kosza. 

   - Przyszłaś, Komatsu! - Chłopak nawet nie starał się ukryć radości, emanował nią w całej swojej małej okazałości. 

   - Jak widać - przytaknęła. Nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna odzywała się coraz częściej. Czy było to spowodowane czasem i powolnym leczeniu się ran? Czy może to rozgadany starszy kolega, który nieprzerwanie do niej zagadywał? A może sprawiła to perspektywa nowej zdobyczy? Sama nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje, była pewna natomiast tego, że cokolwiek to jest, trzeba stłumić to już w zarodku. 

   - Tsukki! Hej! Tsukki! - zawołał głośno, przyprawiając dziewczynę o nieprzyjemny dreszcz. Nie lubiła hałasu, tym bardziej, gdy jego źródło znajdywało się tak blisko niej. Spostrzegła, że wysoki blondyn w okularach spojrzał na nich z zainteresowaniem. - Podejdź tutaj! 

   - Tak, Noya-san? - spytał, przenosząc wzrok na niską dziewczynę. Musiała podnieść ku górze głowę, by móc spojrzeć na jego twarz. - Cześć. 

Hanae pokłoniła się lekko, odwracając wzrok. Mimo, że nigdy nie przywiązywała wagi do wyglądu uczniów, tego wyjątkowo zapamiętała. Wiedziała, że są w tym samym wieku, a blondyn uczęszczał do pierwszej klasy zaawansowanej, o jeden poziom wyższej niż jej. 

   - Tsukki! Masz jeszcze tą książkę, którą czytałeś dzisiaj rano? 

   - Książkę? - Spytał z wyraźnym zdezorientowaniem. - Tak, mam. Dlaczego pytasz?

   - Moja przyjaciółka Komatsu chciałaby ją przeczytać! Mógłbyś jej ją użyczyć? Tylko na trochę! 

blondyn, nieco zbity z tropu spoglądał to na nią, to na niego, po czym uśmiechnął się przebiegle patrząc na niższego chłopaka. 

   - Przyjaciółka? - spytał, przewiercając Yuu wzrokiem. - Cóż, jeśli twojej PRZYJACIÓŁCE tak na tym zależy, to oczywiście pożyczę, Noya-san. 

Niski człowieczek obrócił się wokół własnej osi, wyrzucając ręce ku górze, ignorując zupełnie dwuznaczny ton młodszego od siebie kolegi. Hanae niewzruszona znów spojrzała na blondyna, wwiercając swoje przeszywające spojrzenie w jego złote tęczówki. Nie spodobał jej się od momentu, w którym się odezwał. Faktem było, że ludzie, poza jej babcią, nigdy nie przypadali jej do gustu, a niektórych znosiła jedynie z powodu kultury osobistej, jednak ten wyjątkowo nie trafił w jej gust. 

    Mimo, że przewyższał ją o dobre pół metra, pod siłą i chłodem jej spojrzenia poczuł się dziwnie malutki. Szybko odegnał od siebie te nieprzyjemne uczucie, podchodząc do ławki stojącej obok nich, przy której spoczywała czarna torba. Wyjął z niej grubą książkę oprawiona w zieloną, twardą okładkę o pięknych jasno zielono - złotych zdobieniach i podarował ją niższej, niezwykle intrygującej postaci. 

   - Proszę. 

   - Dziękuję... um...

   - Tsukishima Kei. 

   - Dziękuję, Tsukishima-san. - powiedziała, ponownie kłaniając się leciutko. 



   - Widzisz? Zdobyłaś ją! Mówiłem, że będzie dobrze! -  rzekł Nishinoya zaraz po tym, gdy blondyn ulotnił się od nich do wołającej go drużyny. 

   - Dziękuję, Noya-san - odparła niezwykle szczerze, a kąciki jej ust zadrgały w ledwie widocznym uśmiechu. Chłopak mimo wszystko wyłapał to, jeszcze bardziej ciesząc się, że pomógł dziewczynie.

   - Teraz pewnie pogrążysz się we własnym świecie, co, Komatsu?

   - Obawiam się, że nie zasnę  do północy - odpowiedziała, chowając książkę do plecaka. - Jestem wdzięczna, że to dla mnie zrobiłeś. 

   - Cała przyjemność po mojej stronie! Hej! To chyba najdłuższa rozmowa, jaka przeprowadziliśmy podczas naszej znajomości! Jestem szczęśliwy! 

   - Do widzenia, Noya-senpai - nie bardzo wiedząc co powiedzieć, zdecydowała się właśnie na pożegnanie. Chłopak trafnie odgadł jej intencje, nie drążył więc tematu, pozwalając dziewczynie odejść. 

Jeśli chciał do niej dotrzeć, potrzebował wielu praktycznie nic nie znaczących sytuacji, małych kroczków, które po zsumowaniu się stworzą miedzy nimi więź. Powoli, bez pośpiechu. By nie speszyć, nie wystraszyć. Uśmiechnął się jedynie do jej pleców, machając na odchodne, wiedząc jednak, że dziewczyna tego nie widzi.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz