Rozdział 2

          Letnie, słoneczne dni przemijały spokojnie, nie zostawiając za sobą nieprzyjemnych sytuacji. Uczniowie, ciesząc się ciepłem, po lekcjach wybierali się na spacer po parku, aby zaczerpnąć świeżego powietrza i napawać się błogim spokojem. Szkoła tętniła życiem zarówno w trakcie lekcji, jak i na przerwach. Nauczyciele również reagowali pozytywnie na taką pogodę, dzięki czemu w trakcie zajęć byli mniej zgryźliwi niż zwykle.

          Komatsu podążała szerokim, zatłoczonym korytarzem, kierując swe kroki w stronę drzwi wyjściowych. Przerwy na lunch zawsze spędzała poza budynkiem, pod drzewem wiśni, odizolowana od reszty uczniów. Jednak od jakiegoś czasu zdecydowana większość z nich również uciekała od szkolnych murów, aby pochłaniać witaminę D wraz ze słonecznymi promieniami. Hanae, mimo niechęci do innych ludzi, nie zaprzestała spędzania długiej przerwy w swoim ulubionym miejscu. Usiadła wygodnie na nagrzanej trawie, opierając się o pień. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem, mrużąc przy tym oczy. Mimo pozornego spokoju panującego na zewnątrz, w środku czarnowłosa czuła zdenerwowanie, a jego powodem było nagłe pojawienie się niskiego, brązowowłosego chłopaka. Dziewczyna martwiła się o własne odizolowanie. Nie chciała się z nim widywać, nie chciała pogłębiać z nim znajomości, nie chciała się nawet do niego odzywać. Mimo to, od jakiegoś czasu za każdym razem, gdy mijają się na korytarzu podczas przerw, chłopak przystaje i macha do niej z ogromnym uśmiechem zdobiącym jego przepełnioną szczęściem twarz, czasem krzyczy jej nazwisko, wołając do siebie, lub życząc miłego dnia. Nieraz mówi jej, że ma się uśmiechnąć, bo z taką ponurą miną nigdy nie odnajdzie się w społeczeństwie. Nie mógł mieć nawet pojęcia o tym, co wydarzyło się w jej życiu, oraz o tym, że ona wręcz pragnie być ignorowaną. Mimo, że Hanae za każdym razem odchodziła, nie wydając z siebie najcichszego dźwięku, chłopak nie poddawał się. Była zirytowana, pierwszy raz od dawna czuła coś innego niż słodką melancholię i obojętność, a to wprawiało ją w jeszcze gorszy nastrój.Potrząsnęła lekko głową, wyzbywając się nieprzyjemnych myśli i mając nadzieję na dalszy spokój wyjęła z torby pudełko z drugim śniadaniem. Tym razem w środku był ryż z ugotowanymi warzywami i sosem pietruszkowym. Złożyła ręce, podziękowała za posiłek i zabrała się do konsumowania przyrządzonego rano posiłku.

   - Woaa,Komatsu! Smacznego! - Głos dochodzący z lewej strony przyprawił dziewczynę o dreszcze. Przeżuła do końca to, co zdążyła dopiero co włożyć do ust, po czym przełknęła.

   - Dziękuję,Nishinoya-senpai – odpowiedziała, starając się, aby jej głos nie nabrał jadowitego wydźwięku, lecz nie patrzyła przy tym na starszego ucznia. Dziwiła się, że zawsze, gdy przy użyciu jego nazwiska doda sufiks "senpai", chłopak wręcz kipi szczęściem i czymś w rodzaju dumy.

   - Co jesz tym razem? Twoje posiłki zawsze wyglądają ogromnie smakowicie,Komatsu! Sama je przygotowujesz? - spytał, lecz nie czekał na reakcję dziewczyny. Przykucnął i zajrzał przez jej ramię w trzymany przez dziewczynę mały prostokątny pojemnik, z którego wraz z parą unosił się przyjemny zapach warzyw. Dziewczyna drgnęła lekko, lecz postanowiła dalej ignorować niechcianego towarzysza.Odetchnęła głęboko opanowując rosnące zirytowanie. Chłopak przestał zaglądać przez ramię czarnowłosej. Przysiadł naprzeciwko niej, wpatrując się w jej twarz, na której zawsze panował niezachwiany spokój. Był cholernie ciekaw, kim jest, jaka jest, dlaczego odpycha od siebie ludzi. Zaintrygowała go swoją stoicką postawą, chłodnym spojrzeniem potrafiącym przeszyć rozmówcę na wylot, powodując uczucie strachu i dyskomfortu.

         Hanae niezrażona, a przynajmniej tak wyglądała na zewnątrz, kontynuowała posiłek, subtelnie unikając skrzyżowania spojrzenia z osobą siedzącą na przeciwko. Miała nadzieję, że chłopak szybko straci zainteresowanie i powróci do swoich spraw, swojego życia, nie wpraszając się bez zaproszenia w jej poukładany świat. Ten jednak najwyraźniej nie miał takiego zamiaru, bowiem po dłuższej chwili,gdy dziewczyna milczała, zaczął jej opowiadać o sobie, tak jak zawsze to robił, gdy już udało mu się doprowadzić do sytuacji, w której Komatsu nie odchodziła, ignorując go.

   - Nasz klub siatkówki radzi sobie coraz lepiej, wiesz? Ćwiczymy do upadłego szlifując umiejętności! Niedługo będziemy organizować obóz treningowy! Granie w siatkówkę od rana do nocy, to jest coś! -wyrzucił ręce ku górze, śmiejąc się głośno, przez co kilkoro uczniów odwróciło się na moment w ich stronę z zaciekawieniem. -Ostatnio opowiadałem ci o dwóch pierwszakach z niesamowitymi talentami. Teraz jestem pewien, że wzniesiemy się po upadku.Bezskrzydłe kruki, upadli rywale... już nikt więcej nie odważy nas się tak nazwać! Staniemy się potęgą i razem pojedziemy na narodowe! To fantastycznie, prawda, Komatsu? - spytał, nie oczekując jednak odpowiedzi. Przyzwyczaił się już do tego, że czarnowłosa nie odpowiadała, jednak był pewien, że go słucha. Czasem udawało mu się wyłapać krótki, ledwie widoczny przebłysk zainteresowania w jej oczach, tak samo było teraz. Dziewczyna dosłownie na sekundę skierowała swoje spojrzenie prosto w oczy Yuu, pośpiesznie jednak odwracając się, aby powrócić do przerwanego jedzenia.

          Ta informacja trochę nią wstrząsnęła.Oczywiście to nie było tak, że życzyła innym jak najgorzej,jednak fakt, że drużyna, której reputacja idealnie odzwierciedlała praktycznie umarłą już duszę dziewczyny podnosi się i porzuca swój nieprzychylny tytuł. Poczuła bolesny ucisk w okolicy serca nieznanego jej pochodzenia. Nie wiedziała, co to za uczucie, oraz dlaczego pojawiło się po tym, gdy Nishinoya wyjawił jej radosne dla niego wieści.

         Yuu przyglądał jej sie przez chwilę z zainteresowaniem, po czym uśmiechnął się szeroko, przymykając powieki. Mimo, że jego towarzyszka była milcząca, lubił od czasu do czasu przyjść do niej i po prostu opowiadać.

   - Zbieram się! Porozmawiajmy też następnym razem,Komatsu! Miłego dnia! - powiedział, podnosząc się z ziemi,otrzepując przy tym spodnie. Ostatni raz rzucił jej radosny uśmiech i udał się w swoją stronę, najprawdopodobniej na salę gimnastyczną.



          Wieczorny wiatr porywał kosmyki jej rozpuszczonych włosów, łącząc pojedyncze pasma w tańczących razem partnerów. Hanae powolnym krokiem przemierzała ścieżki oświetlonego parku,kierując się w stronę domu swojej babci. Wracała z księgarni położonej w środku miasta. Tego dnia była premiera najnowszej powieści jej ulubionego pisarza Neila Geimana. Komatsu uwielbiała fantastykę, dzięki niej potrafiła stać się innym człowiekiem. Czasem potrzebowała przysiąść w zaciszu własnego pokoju, z małą lampka postawioną na krześle, i siedząc przy uchylonym oknie zagłębiać się w mityczny świat. Kolejka była tak długa, że była zmuszona czekać w niej aż do tej godziny. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby następnego dnia ostatni egzemplarz był wykupiony przez jej lenistwo. Także teraz, z czystym sercem mogła wrócić do domu będąc pewną, że zrobiła wszystko, by tą książkę dostać. To,że nie zdążyła, było tylko przykrym zrządzeniem losu, na to wpłynąć nie mogła. Wracała więc z pustymi rękoma, wdychając ciepłe, wieczorne powietrze.

   - Hej! Komatsu! - usłyszała za sobą już dobrze znany jej głos – Zaczekaj!

Dziewczyna nie zatrzymała się, jednak ledwie dostrzegalnie zwolniła kroku. Chłopak dobiegł do niej w ekspresowym tempie, nie łapiąc przy tym zadyszki.

   - Co robisz w parku o tak późnej porze?

Jak zwykle odpowiedziała mu głucha cisza. Dookoła słychać było tylko szum liści i cichy świergot ptaków oraz koników polnych. Wiatr owiewał jego twarz powodując przyjemne dreszcze.

   - Ja wracam z kawiarni, wraz z drużyną byliśmy na kolacji!Oh, dzisiejszy dzień był naprawdę zapracowany, trening wyczerpał z nas niemalże wszystkie siły, dlatego wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że musimy je odbudować pochłaniając ogromne ilości pysznego mięsa!

Hanae dziwiła się, że chłopak przez tyle czasu nie znudził się jej obecnością. Zawsze opowiadał z takim zapałem, jakby wiadomości które ma do wyjawienia interesowały dziewczynę. 

  - No, ale wcześniej musiałem załatwić pewną sprawę w księgarni! Nie uwierzysz, jak wielka kolejka tam była! Bardzo ciężko było przejść przez drzwi, a co dopiero dostać do kasy! Prawdziwe wyzwanie! Oh, lubisz czytać, Komatsu?

   - Lubię.

          Przez moment chłopak był w lekkim szoku, zaskoczyło go, że czarnowłosa odpowiedziała. Co prawda zdawkowo, ale jednak. Ucieszył się, myśląc, że dziewczyna coraz bardziej się do niego przekonuje. Ta jednak po prostu odpowiedziała odruchowo. Książki były jej drugim życiem. Wraz z babcią czytały te same powieści, by potem wymieniać się spostrzeżeniami na ich temat. Dlatego teraz,gdy chłopak nawiązał do papierowych dzieł, nie była w stanie się powstrzymać.

   - Oh, a jakie książki lubisz? - postanowił pociągnąć dalej rozmowę w tym temacie z nadzieją, że dziewczyna będzie skora do rozmowy. Nie mylił się. Komatsu dzisiejszego dnia była nad wyraz spokojna, osiągnęła spokój ducha. Wieczorny spacer działał na nią kojąco. Była nawet w stanie się uśmiechnąć.Prawdę powiedziawszy uśmiech ten był tylko ledwie zauważalnym uniesieniem kącika ust, jednak mimo tego był to pewien objaw uczucia nieco weselszego niż typowa dla niej melancholia.

   - Fantastyka. Neil Geiman.

   - Woa, to jego książka była dzisiaj tak rozchwytywana! Więc wracasz z księgarni?

Dziewczyna skinęła lekko głową na znak potwierdzenia, patrząc przed siebie. Powoli zbliżali się do wyjścia z parku, tym samym do jej domu.


   - I jak? Zadowolona z zakupu? Na pewno, musisz być! To musi być wspaniały pisarz!

   - Nie kupiłam. Przede mną sprzedali ostatni egzemplarz. -odpowiedziała. Mimo, że była skłonna do rozmowy ze starszym niechcianym towarzyszem, jej głos dalej przepełniony był pustką,oczy chłodem, postawa obojętnością. Odpowiadała zdawkowo, bez zbędnych refleksji. Niczym zaprogramowany robot.

   - Głowa do góry, Komatsu! - powiedział, robiąc piruet i stając naprzeciw niej z rękoma uniesionymi ku górze. Z typową dla niego energicznością wyskoczył ku górze. Hanae przystanęła,spoglądając na chłopaka zastanawiając się, dlaczego się tak zachowuje. - Kupisz ją następnym razem!

Tak myślała. Ludzie zawsze pocieszają innych, powierzchownie wyrażają swoje ubolewanie nad ich losem mimo, że w większości przypadków nie jest im nawet przykro, w środku nie czują zupełnie nic. To tylko fałszywe integrowanie się z poszkodowanymi, aby poprawić im nieco humor. Nie znosiła tego. Zacisnęła lekko wargi i wypuściła powietrze przez nos, jeszcze bardziej okrywając się chłodnym płaszczem obojętności. Ruszyła dalej, wymijając kipiącego szczęściem chłopaka, a ten podążył za nią, niemalże jak wierny pies, który nie opuści pana mimo tego, że jest dla niego bardzo zły.

   - Hej, Komatsu, chcesz przyjść kiedyś popatrzeć na nasz trening? To doda nam motywacji do cięższej pracy! Zapewniam cię, że nie będziesz się nudzić! Oh, jak zobaczysz tą szybką w wykonaniu Kageyamy i Hinaty, szczęka ci opadnie z wrażenia! Jak ja chciałbym ją przyjąć, nawet nie masz pojęcia! Już niedługo będę wstanie, coraz bliżej mi do tego! Wszyscy stajemy się coraz silniejsi! Nie mogę się doczekać tegorocznych Inter High,pojedziemy wszyscy razem i wygramy to, zobaczysz! - Nishinoya popadł w słowotok, tak jak za każdym razem, gdy tylko zaczynał temat siatkówki. Był jej bezgranicznie oddany. Hanae chcąc nie chcąc słuchała tego, o czym starszy uczeń do niej mówi, przyswajając te informacje. Wiedziała o nim coraz więcej mimo, że nie wyrażała takiej chęci. Chłopak nie przestawał mówić, ale z racji tego, że znajdowali się właśnie przed jej domem, Komatsu przystanęła,zaszczycając Yuu spojrzeniem, przerywając mu tym samym jego opowieść.

   - Dobranoc, Nishinoya-senpai – powiedziała, po czym odwróciła się i podążyła w stronę drzwi.

   - Mówiłem, że wystarczy Noya! - krzyknął za nią, tym razem będąc pewien, że usłyszała.  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz