13. Niespodzianka

          Pomimo trudu, jaki zadałam sobie przed wyjściem z domu, nie mogłam pozbyć się koszmarnego uczucia, jakie towarzyszyło mi ubiegłej nocy. Zamiast mnie, przed klasą stał jeden wielki kłębek nerwów zastanawiający się, jak zachować się w tej sytuacji. Konfrontacja z Akashim wydaje się nieunikniona. Nie jestem pewna jakie uczucia kierowały nim, podczas gdy pijana pozwoliłam sobie na o wiele za dużo. Nadzieja na to by wmówić mu brak pamięci z mojej strony zniknęła tak szybko jak się pojawiła - Akashi nie popiera kłamstwa, a najprawdopodobniejszym jest, że je wyczuje. Także czy tego chciałam, czy nie, aktualnie jestem w kropce. Zebrałam w sobie resztki odwagi, próbując jakoś okiełznać własny strach i trzymać go na wodzy, i ostrożnie otworzyłam drzwi, które jako jedyne odgradzały mnie od piekła, na jakie się przygotowałam. Na nic zdało się moje pocieszanie samej siebie, że gdyby miał coś przeciwko, odtrącił by mnie. Wszak gdy zaprosiłam go do łóżka pozostał nieugięty i po prostu odszedł. Nie mogę mieć pewności w jaki sposób to na niego oddziałało, bardzo trudno jest rozgryźć jego poczynania. Ku mojej uciesze czerwonowłosy tak jak zwykle nie zwrócił na mnie uwagi wgapiając się w świat malujący za oknem. Nieco żwawiej podeszłam do ławki ostrożnie wykładając na nią czarny piórnik wraz z kolorowymi zeszytami z czarnej torby po czym powiesiłam ją przy stoliku. Siadając przywołałam na swoją twarz delikatny uśmiech zwracając się w stronę osobnika siedzącego po mojej lewej stronie.

    - Dzień dobry, Akashi... umm.. kun? - lekko spanikowałam nie wiedząc jakiego sufiksu użyć, przez co z moich ust wypłynęło powitanie w formie pytania. No bo jak miałam się do niego zwrócić? Mimo wszystko w pewnym sensie się ostatnio do siebie zbliżyliśmy. Po imieniu mówić mu nie mogę, "san" brzmi zbyt obco... spanikowałam. Z moich ust wydobył się cichy jęk a sama w geście kapitulacji uderzyłam dłonią w czoło, opierając się o blat.

    - Witaj, Joanno. Dzisiaj czeka cię niespodzianka.

    - Słucham? - spojrzałam na niego nie wiedząc za bardzo co myśleć na ten temat. Niestety nic mi na to nie odpowiedział, a każde moje wątpliwości zostały rozwiane przez następne wydarzenia. Przez chwilę czułam, jakby grunt zawalał mi się pod nogami. Patrzyłam przez siebie niezdolna nawet przełknąć śliny czy głębiej się zastanowić. W głowie miałam pustkę, a wzrok spoczywał na drzwiach, w których stał nauczyciel przemiło uśmiechał się do wysokiej, pięknej blondynki wyłaniającej się zza jego pleców, ubranej w mundurek szkoły Rakuzan. Po plecach przeszedł mnie przeszywający dreszcz. Przeniosłam paniczny wzrok na Akashiego, który uśmiechał się niewinnie spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek. Sensei wprowadził ją do klasy, samemu siadając przy biurku. Dziewczyna zaś ustała na środku, przebiegając wzrokiem po zgromadzonej młodzieży, dłużej zatrzymując się na naszej dwójce. Nie wiedząc co robić, tempo wpatrywałam sie w jej oczy. po chwili uśmiechnęła się przemiło, chwytając w dłonie końcówki spódniczki i kłaniając się lekko powiedziała:

    - Witam, jestem Satsujin Saito. Mam nadzieję, że będzie nam się miło współpracowało. Miło mi was poznać.

          W tym momencie zauważyłam dodatkową ławkę postawioną na przeciwległej ścianie, której widok wcześniej mi umknął. Dopiero gdy usiadła, byłam w stanie nieco trzeźwiej myśleć. Nie przygotowałam się na taki obrót spraw. Oczywiście miałam świadomość, że wcześniej czy później przyjdzie mi się z nią spotkać, jednak to spadło na mnie tak nieoczekiwanie, że w pierwszym momencie nie wiedziałam co mam robić. Korzystając z zamieszania spowodowanego pojawieniem się nowej osoby wśród uczniów znów przeniosłam wzrok na Akashiego.

    - Wiedziałeś o tym?

    - Oczywiście - odpowiedział, patrząc w przestrzeń, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

    - Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

    - Czy niespodzianki nie są romantyczne? - leniwie odkręcił się w moją stronę, podnosząc leciutko jedną brew ku górze, a na jego twarzy zagościł cień uśmiechu. Przeklęłam go w myślach, że też musiał jakkolwiek nawiązywać do pamiętnego wieczoru, kiedy byliśmy sami. Cóż, poniekąd wiedziałam, że sama się o to prosiłam i tylko ja jestem winna temu co zaszło. Lecz gdyby się głębiej zastanowić, Akashi mógł to planować, pytając czy mam jakiś alkohol. W głowie miałam jeden wielki mętlik.

    - Akashi... przepraszam. - szepnęłam, odwracając wzrok.

    - Po alkoholu robisz się całkiem odważna. Następnym razem w porę zabiorę ci szklankę z niebezpieczną zawartością.

         Na moją twarz wstąpił niewielki rumieniec. Słowa "następnym razem" wlały w moją duszę nowy strumień nadziei, co wypełniło mnie szczęściem. Sama nie wiedziałam, dlaczego moje ciało jak i serce tak reagują. Dziewczyna, która całe życie była samotna, za towarzysza mając tylko rodzinę czy Ayane, nagle uklęknęła pod ciężarem zauroczenia, zupełnie nieświadomie, nie chcąc tego. A jednak spadło to na nią, nie szczędząc. Oto moja historia.

          Uświadomienie sobie tego spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. To było niczym olśnienie. Moje ciało w tym momencie chciało wręcz lgnąć do jego, pragnąc dotyku. Pijana noc spłodziła uczucie dawno zakopane w głębi duszy. Zobaczenie Saito mi to uświadomiło. Nie sam strach spowodował moje chwilowe otępienie. To była zazdrość, co uświadomiłam sobie po chwili. To czas, by zacząć walczyć. Skoro blondynka przeniosła się do naszej szkoły, musiała mieć w głowie ułożony już jakiś plan unicestwienia mnie z życia Akashiego. Wszak sam obiekt mojej zazdrości dobitnie powiedział mi, że miedzy nimi nic nie ma, a on gardził kłamstwem. Lecz w jaki sposób mogłabym z nią konkurować? Jej wygląd przekraczał skalę, była również inteligentna, pochodziła z szanowanej rodziny, znali się pewnie jak łyse konie. Zerwanie tej więzi przeze mnie mogłoby być grzechem. Kim ja jestem by wyznaczać granice? Ponownie tego dnia przeniosłam wzrok na czerwonowłosego i położyłam swoją dłoń na jego. Zaskoczony odwrócił się do mnie. Spojrzałam mu prosto w oczy i w przypływie pewności siebie wypowiedziałam jedną z najgłupszych rzeczy, jakie mogłam.

    - Nie oddam cię jej. Nie przegram tej walki.

Zadzwonił dzwonek.

          Waaaaaaaaaaaaa, co ja sobie głupia myślałam? Przeklinałam się w myślach. Co i raz gdy przywoływałam w myślach sytuację z klasy na moje policzki wpływał niekontrolowany rumieniec. Potargałam się po włosach i przykucnęłam chowając twarz w kolanach. Przechodnie patrzyli na mnie krytycznym wzrokiem. Uczennica jednej z najlepszych szkół kuca na chodniku i wygląda jak obłąkana. Nie dziwiłam się im, wszak właśnie tak wyglądałam. Zacisnęłam mocno powieki czując mroczki przed oczami. Powstałam, znów kierując swe kroki w kierunku domu. Swoje zdanie wypowiedziałam na pierwszej lekcji. Do końca zajęć nie zamieniliśmy już ani słowa, lecz mogłabym przysiąc, że zauważyłam delikatny uśmiech na jego odwróconej ku oknu twarzy. Dodało mi to nieco otuchy, jednak nadal nie mogłam wyzbyć się wstydu przez swoje zachowanie tego dnia, potęgującego się z wydarzeniami z tamtej nocy. Ale jedno jest pewne. Jeśli moje myśli już wyszły na wierzch, nie mogę się cofnąć. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz