12. Odwaga

          Ilość materiału, jaki klasa przerabia w ciągu dnia powala na kolana. Gdyby podczas tygodniowej nieobecności osoba chora nie dostawała notatek od przyjaciół, powrót do szkoły mógłby okazać się gorszy od śmierci, a gdyby chcieć nadrabiać to samemu, trzeba by było przygotować worek kokainy i dwie zgrzewki energetyków, dodatkowo usuwając z pokoju łóżko, aby nie kusiło miękką i przyjemną pierzynką. Całe szczęście tego dnia odwiedził mnie Akashi i w tym momencie rzetelnie tłumaczył cały materiał z zakresu chemii i matematyki. Czując, jak alkohol powoli pozwala mi się rozluźnić sięgnęłam po szklankę, dolewając sobie kolejną porcję. 

   - Myślę, że tobie już wystarczy, Joanno. Pamiętaj, że nie mieliśmy na celu upicia się, a jedynie pobudzenie. 

   - Nah, Akashi-san. Wszystko w jak najlepszym porządku jest - powiedziałam, posyłając przeuroczy, w moim mniemaniu, uśmiech, po czym uniosłam szkło do ust i wypiłam solidnego łyka, nie krzywiąc się przy tym jak na początku. Przez jakiś czas wszystko było w porządku i czułam się wręcz perfekcyjnie. Jednak po ostatniej szklance, którą wypiłam już niemal duszkiem, mój organizm w zawrotnym tempie zaczął alkohol wchłaniać, przez co mózg nie działał już racjonalnie, starałam się jednak do tego nie przyznawać i zachować zimną krew. 

   - Wiec wróćmy jeszcze do matematyki - głos czerwonowłosego wyrwał mnie z zamyślenia. Podczas gdy tłumaczył, zamiast skupić się na zeszycie i jego słowach, wpatrywałam się w jego skupioną, spokojną twarz. Był naprawdę cholernie przystojny, co zdążyłam zauważyć już dawno, lecz dopiero teraz zaczęłam patrzeć na niego pod względem "przystojnego mężczyzny", który kandydować mógłby na mojego partnera. Rysy twarzy miał zaiste szlachetne, perfekcyjne. Przydługie kosmyki opadały na czoło i kark. Wyobraziłam sobie, jak to by było ich dotknąć, pociągnąć za nie, musnąć ustami szyję, powąchać. Musi cholernie ładnie pachnieć, prawda? Chłonęłam wzrokiem najdrobniejszy ruch warg, przez co mimowolnie przejechałam kciukiem po swoim, uśmiechając się lekko. - Rozumiesz? 

   - Hmm? - otrząsnęłam się rozszerzając nieznacznie oczy. 

   - Nie słuchałaś, prawda? O czym myślałaś? 

   - Oczywiście, że słuchałam! - Nie miałam za wiele czasu na zastanowienie, więc palnęłam pierwszą lepszą głupotę, na jaką było mnie stać - Powiedz mi, czemu te ósemki przy limesach leżą? 

   - Leżą? 

   - No patrz - wskazałam na dolny indeks przy przykładzie. - Przewróciły się. 

   - Joanno, to jest znak nieskończoności. Ósemki nie mogą leżeć. - Na jego twarzy pojawił się ledwie zauważalny uśmiech. 

   - Ależ mogą! - powiedziałam troszkę zbyt głośno i emocjonalnie, marszcząc brwi. - Dlaczego zakładasz że nie mogą? Czym ci zawiniły ósemki, Akashi-san? One się po prostu zmęczyły! 

Wstałam, przy czym zachwiałam się lekko. Zanim jednak chłopak zdążył wyciągnąć dłoń w geście pomocy, odzyskałam równowagę i powędrowałam w stronę łóżka. 

   - Pokażę Ci! - Ustałam na szczyt, rozkładając ręce i wbijając w niego poważny wzrok. - Patrz! Stojąca Asia! Jestem jak ósemka, wyobraź to sobie! A teraz... - obróciłam się wokół własnej osi i z lekkiego wyskoku runęłam plecami na łóżko odbijając się miękko od materaca, zatapiając w świeżej, białej i pachnącej pościeli. Obróciłam się na bok znów zaszczycając wzrokiem czerwonowłosego. - A teraz leżę! Jak ósemka! Przewrócona! 

Dumna z własnej pomysłowości podniosłam się z łóżka i wróciłam do biurka, siadając na fotelu, wyniośle podnosząc głowę i zerkając na czerwonowłosego, którego wyraz twarzy pozostawał nieodgadniony. Nie mogąc znieść przedłużającej się ciszy, zmarszczyłam brwi.

   - Akashiii - przeciągnęłam, nachylając się bliżej niego - Chyba jestem pijana...

Podczas gdy Seijuro siedział oparty jedną ręką o biurko, a głową o własną dłoń, spoglądając na mnie z leniwym uśmiechem przybliżyłam się jeszcze bardziej ku jego szyi czując napływ odwagi, po czym spełniając swoje wcześniejsze fantazje musnęłam ją wargami, zaciągając się jego zapachem. Poczułam przyjemny dreszcz przeszywający mój kręgosłup, a w podbrzuszu delikatne ciepło. Pierwszy raz czułam się w ten właśnie sposób i zapragnęłam więcej. Nie słysząc ani słowa sprzeciwu odsunęłam się nieznacznie, uniosłam dłoń ku jego wargom, delikatnie gładząc je palcem wskazującym. Następnie dotknęłam policzka, badając jego nieskazitelną cerę i sunęłam delikatnie ku linii żuchwy, po czym wsunęłam dłoń w jego włosy, pociągając za nie lekko. W pokoju panowała cisza zmącona jedynie naszymi oddechami. Zdawałam dobie sprawę, ze wypite whiskey zaczęło działać z o wiele większą mocą, niż planowałam, jednak logiczne myślenie w tym momencie było potężnie zaćmione i nie miałam najmniejszego zamiaru słuchać głosu rozsądku. Uśmiechnęłam się leniwie przekierowując wzrok na oczy Akashiego, z zafascynowaniem chłonąc ich widok. Wyciągnęłam rękę po jego dłoń i zaciskając na niej palce pociągnęłam za sobą, tym samym wstając.

   - Akaaaashi, połóż się ze mną - wymamrotałam, kierując się w stronę łóżka. Ku mojemu zadowoleniu czerwonowłosy podniósł się z fotela i podążył za mną. Gdy opadłam na miękkie poduszki, chłopak usiadł koło mnie intensywnie się we mnie wpatrując. Nachylił się nieco by, ku mojemu zdziwieniu sięgnąć po koc leżący po drugiej stronie, po czym okrył mnie nim wracając do poprzedniej pozycji. 

   - Na dzisiaj wystarczy, Joanno. Śpij dobrze. 

Jęknęłam cicho, podnosząc się do siadu. Złapałam za rękaw czarnej, dopasowanej koszuli zaciskając drobne piąstki ciągnąc go lekko w swoją stronę i wlepiłam w niego smutny wzrok. Pozostawał jednak niewzruszony, siedział twardo na swoim miejscu. Powoli odzyskiwałam świadomość.

   - Akashi-san? - spytałam śpiącym głosem.

   - Tak, Joanno? 

   - Jakie stosunki łączą Cię z Saito? - spytałam. Musiałam wiedzieć. Na trzeźwo nigdy nie byłabym w stanie zadać tego pytania, a teraz, gdy alkohol dodawał mi odwagi, wykorzystałam okazję. 

   - Czysto biznesowe. Dobranoc, Joanno.

   - Dobranoc, Seijuro - szepnęłam, odpływając do krainy snów. Moją twarz zdobił delikatny, szczęśliwy uśmiech. 



          O czym ja, do cholery, myślałam wczorajszego dnia? Pytałam sama siebie spoglądając na małą karteczkę przylepioną do biurka, wypełnioną niemalże kaligraficznym, zgrabnym pismem. "Wypij to". Na talerzyku stała szklanka z wodą, a obok niej leżała aspiryna. Najprawdopodobniej napisał to, zanim wyszedł, a po drodze poprosił, a raczej rozkazał którejś z pokojówek, by z rana przyniosła mi wyżej wymienione rzeczy. Do czasu przeczytania zostawionej wiadomości wmawiałam sobie, że wydarzenia z dnia poprzedniego to tylko zwariowany, wspaniały sen. Z trudem przyjmowałam do świadomości, że wcale nim nie był. Głowa pulsowała boleśnie, a oczy napuchły i szczypały. Wykonałam pośpiesznie polecenie, wracając do łóżka. Wpatrywałam się w swoje palce przypominając chwile, gdy bezwiednie sunęły po twarzy Akashiego, zaciskały na jego włosach, dotykały idealnych warg. Jęknęłam z zażenowania i wbiłam nienawistny wzrok w pustą butelkę nadal stojącą na biurku. Nigdy więcej alkoholu. 

Z drugiej strony, gdyby nie to, nie odkryłabym w sobie tego nieznanego dotąd uczucia motylków radośnie fruwających w brzuchu. To było definitywnie jedno z najlepszych doznań, jakie miałam okazję poznać. Miałam szczerą nadzieję, że nie zostanę przez to znienawidzona. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, Akashi nie protestował w żaden możliwy sposób, także mogłam przyjąć, że moje poczynania nie sprawiały mu większego problemu. Czyżby pijani mieli jakiś immunitet? Uśmiechnęłam się do siebie chowając twarz w poduszce. Zerknęłam na zegarek ścienny i z przerażeniem zarejestrowałam w swoim otępionym jeszcze umyśle, że powoli dochodziła godzina, w której dnia wczorajszego do mojego pokoju niespodziewanie wszedł Akashi. Przełknęłam nerwowo ślinę, nasłuchując. Zacisnęłam dłonie na prześcieradle słysząc kroki dochodzące zza drzwi, a następnie delikatne pukanie. Niepewnie powiedziałam "proszę", a gdy drzwi uchyliły się ujrzałam za nimi brązowowłosą, drobną dziewczynę uśmiechającą się szeroko w moją stronę. Odetchnęłam z ulgą - dnia dzisiejszego z lekcjami przyszła do mnie Ayane Kin. Wstałam z łóżka i rzuciłam jej się na szyję. 

   - Kin-chan!  Oh, przepraszam. Mam nieświeży oddech, dodatkowo czuć ode mnie alkohol. Pójdę się odświeżyć i zaraz do ciebie wrócę, dobrze? 

   - Jasne! - zasalutowała, rozglądając się po pokoju. - Jeju, masz tu naprawdę pięknie! Mogę u  ciebie zamieszkać? 

   - Jasne - zaśmiałam się. - W grupie zawsze raźniej, prawda? 

W ekspresowym tempie wskoczyłam pod prysznic zmywając z siebie resztki wczorajszego dnia. Niestety nie mogłam odprężyć się pod strumieniem ciepłej wody, więc obmyłam się szybko, umyłam zęby i w świeżych ciuchach wróciłam do przyjaciółki, zastając ją w swoim łóżku, z zeszytami rozłożonymi po całej pościeli. Przysiadłam się do niej ponownie przytulając, tym razem bez nieprzyjemnego zapachu. 

   - Więc? Jak poszła wczorajsza nauka z Akashim-san? 

Odwróciłam wzrok zawstydzona, co nie uszło uwadze dziewczyny. Pisnęła przeciągle wyrzucając dłonie ku górze. 

   - Zrobiliście to? 

    - T-to? Nie! Nic z tych rzeczy! 

   - No to co się tak wstydzisz? - spytała wbijając we mnie czujny wzrok. 

   - Powiedzmy, że po alkoholu stałam się nieco bardziej śmiała, i...

   - I? Dziewczyno, mów! Bo zawału przez ciebie dostanę! 

Milczałam przez chwilę, zastanawiając się nad doborem słów. Koniec końców postanowiłam nie owijać w bawełnę i opowiedziałam jej wszystko, od początku do końca, począwszy od przebierania koszuli, aż do zaproponowania, by położył się ze mną. 

   - A mówiłaś, że chłopcy cię nie interesują! Mówiłam, że będziecie razem! To tylko kwestia czasu. 

Nie wiedzieć czemu na dźwięk jej słów zrobiło mi się przyjemnie gorąco, jednak będąc już świadomą swoich wczorajszych poczynań logicznie oceniłam sytuację. 

   - Kin-chan. Byłam pijana. Akashi również trochę wypił, jednak sądzę, że jego głowa jest o wiele mocniejsza od mojej. Po prostu był ciekawy obrotu spraw. A ty dalej wyobrażasz sobie nie wiadomo co! Za wysokie progi na moje nogi! - Zarzuciłam znanym, oklepanym tekstem.

   - E tam, gadanie. Opowiedz mi lepiej jak tam na bankiecie. To musi być to! - stwierdziła, rozszerzając oczy. - Oczarowałaś go swoją ponadprzeciętną kreacją! Musiał się w tobie zadurzyć!

   - Dziewczyno, myśl logicznie. To Akashi. On się nie zadurza. 

Ta tylko prychnęła lekceważąco, ponaglając dłonią, bym opisała przebieg imprezy. Z lekkim zawahaniem opowiedziałam jej sytuację, nie pomijając nieprzyjemnej części spotkania z Saito. 

   - A to suka - stwierdziła. - I co? Co z nią robimy? Zbiorę ludzi i jazda! Możemy nawet wynająć czołg!

   - Czołg? Masz od kogo załatwić czołg? - spytałam z powątpiewaniem. 

   - Coś Ty taka pesymistyczna! Liczy się dobry plan! Potem rach ciach bum! I po sprawie! 

   - Dobrze, dobrze. Notatki, Kin, notatki. Po to tu przyszłaś, nie? Chcesz coś do picia? 

   - Notatki, notatki - powiedziała z przekąsem, porzucając jednak poprzedni temat. Masz jakiś sok? Jak tak to możesz przynieść. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz