11. Zdeterminowana

   - Joanno? 
Usłyszałam za sobą głos pozbawiony wyrazu. Wbił mnie w ziemię, nie mogłam się poruszyć. Przełknęłam nerwowo ślinę próbując opanować drżenie rąk. Chłodny, wieczorny wiatr zdawał się być jeszcze bardziej nieprzyjemny. Odetchnęłam głęboko siląc się na to, aby się nie zająkać.

- Tak, Akashi-san?

Nie usłyszałam odpowiedzi. Zamiast tego poczułam chłodne palce na szyi, odchylające szalik, muskające zasklepione już rany.

- Wydawało się to naprawdę dziwne, jak gorączkowo popędziłaś do łazienki bez uprzedniego zdjęcia odzieży wierzchniej. Twoje nerwowe uciekanie wzrokiem przy pożegnaniu tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak. Gdyby nie fakt, że odwiedziła nas dziś Saito nawet bym nie zareagował - przejechał palcem wskazującym wzdłuż czterech równych nacięć, zadrżałam pod jego dotykiem. - Paskudnie będzie się goić. Chyba, że zrobisz okłady z aloesu. - powiedział nachylając się bliżej mnie, łaskocząc oddechem małżowinę - Zadarłaś z ogniem, Joanno. Wygrana jest wszystkim. Zwycięzcy piszą historię. Przegrani są z niej wymazywani. Do jakiej grupy przyjdzie ci przynależeć? - Spytał, odrywając palce od rozgrzanej szyi. 

   - Nie poradzę sobie - szepnęłam, przenosząc wzrok na biały, okrągły księżyc. - Obcowanie z różnymi charakterami jest dla mnie nowością i niebywale wysoką poprzeczką postawioną przez życie. - Zwróciłam wzrok ku czerwonowłosemu - gdy przegram, nasze drogi się rozejdą, prawda? -  mimo, że brzmiało to bardziej jak stwierdzenie, aniżeli pytanie, chłopak odpowiedział.

   - Każdy przegrany jest nic nie znaczącą figurą odłożoną na bok, by wygrany mógł przesuwać się na następne pola. - Uśmiechnęłam się słysząc porównanie ludzi do shōgi. - To jedyna prawda kierująca tym światem. 



          Siedząc w łóżku oparta o stertę poduszek powoli upiłam łyk herbaty z cynamonem z ulubionego czarnego kubka wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Przyznałam się do porażki która mnie czeka. Więc dlaczego moje serce aż rwało się do walki? Nie wiedziałam jeszcze, na jakiej płaszczyźnie przyjdzie mi się zmierzyć z Satsujin. Moja twarz wykrzywiła się w ohydnym uśmiechu. Jej nazwisko oznaczało "zabójstwo" i wręcz idealnie odwzorowywało zachowanie jak i charakter dziewczyny. Przeszły mnie ciarki na myśl o tym, że mogłaby się takiego czynu dopuścić. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że w pewnym stopniu zaczęłam przywiązywać się do Akashiego. Jego niczym nie zachwiana pewność siebie dziwnie podtrzymywała na duchu. Wiedziałam, że gdy podejdę zbyt blisko, z pewnością się sparzę. Zachowanie odpowiedniej odległości pozwoli ogrzać się niczym przybliżanie skostniałych po długiej zimowej zabawie w śniegu palców do rozpalonego kominka. Powoli zaczęłam się zmieniać. W moim otoczeniu pojawia się coraz więcej obcych osób tak odmiennych charakterem, przez co budowana przez lata obojętność została zachwiana, a wszystko przez blondwłosą piękność, która bez zaproszenia wparowała w moje życie. Jak to rozegram? Jak wygrać z osobą wpływową mającą poparcie u rodziny Akashi? Z osobą "pieprzącą się" z moim kolegą z klasy? Oprzytomniałam. Jeśli łączą ich takie stosunki jakie szanse mam ja, która jest nic nie znaczącym epizodem, z którą zażyłość znajomości wyznacza oczekiwanie ojca? Zacisnęłam dłonie na kubku przegryzając boleśnie walkę. Lata trwania na uboczu dawały się we znaki. Co zrobiłaby książkowa, idealna postać w takiej sytuacji? W jaki sposób by postąpiła wiedząc, że w znaczący sposób jej poczynania mogą odbić się na jej rodzinie? Przede wszystkim muszę porozmawiać z rodzicielką. Byłam święcie przekonana, że mnie zrozumie oraz zachowa zimną krew. To był pierwszy krok. Trzeba było uświadomić rodziców o zagrożeniu. Jakby nie było, zostaliśmy zaproszeni do Japonii z tak odległego państwa jak Polska, aby połączyć siły. Nie byliśmy słabi, mój ojciec zapracował latami na swój wizerunek i pozycję w biznesie. Nic nie znaczące mrówki nie dostałyby takiej propozycji, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że dam radę podołać każdej niedogodności. To czas na moją walkę o własną pozycję w społeczeństwie. Czas na bitwę o utwardzony grunt pod stopami. Wygram to. 

          Wyszłam z wanny mocząc śnieżnobiałe kafelki podłogowe kroplami wody ściekającymi z nóg. Zawinęłam ręcznik na piersiach po czym odetchnęłam głęboko wcierając olejek arganowy w świeżo umyte i osuszone kosmyki ciemnych włosów. Unoszący się w około zapach pomarańczy działał na mnie kojąco. Podchodząc do szafki, na której starannie ułożone były ciemne jeansy z czerwony golf oraz bielizną zostawiałam za sobą mokre ślady stóp. Pośpiesznie wytarłam swoje ciało zakładając na siebie uprzednio przygotowane ubrania. 

          Schodząc po schodach jeszcze raz odetchnęłam przygotowując się na rozmowę z matką. Zastałam ją w kuchni. Właśnie zaparzała poranną kawę. Na stole stał już talerzyk po brzegi wypełniony kanapkami z sałatą, serem i rzodkiewką. Usiadłam na jasnym krześle czekając, aż kobieta skończy wcześniej rozpoczętą czynność i przysiądzie się do mnie. 

   - No, o czym chciałaś porozmawiać? - Spytała stawiając kubek z parującą miksturą orzeźwiającą na kakaowej podkładce. Przycupnęła na krześle opierając twarz na splecionych dłoniach po czym wyczekująco spojrzała w moje oczy. 

   - Jak wiele jest w stanie zaszkodzić naszej rodzinie? Znaczy... wiesz, czy jest ktoś, kto może nam zaszkodzić? - spytałam bez ogródek sięgając po kanapkę. 

   - Czemu pytasz? Coś się stało? - spytała z matczyną troską dolewając śmietanki do wypełnionego kubka. 

   - Na bankiecie była Satsujin Saito. Kojarzysz jej rodzinę? 

   - Jasne. Twój ojciec wraz z ojcem Seijuro współpracują z jej ojcem. Mają wysoki status społeczny tu, w Japonii. - Wypowiedziane przez nią imię czerwonowłosego w żadnym stopniu mnie nie zdziwiło. Jakby nie patrzeć, pochodziłyśmy z Polski. Używanie pierwszego imienia w rozmowach było na porządku dziennym. Musiałyśmy się nieźle pilnować, by nie palnąć takiej głupoty w towarzystwie. 

   - Dobra. To teraz żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Tylko nie krzycz - zaznaczyłam, a rodzicielka natychmiastowo kiwnęła głową na znak zrozumienia. Odsłoniłam kawałek golfu ukazując powoli gojące się rany. - To jej robota - wytłumaczyłam wyczuwszy niemałe zdziwienie u kobiety. - Jest zdolna do wszystkiego. Nie spodobała jej się moja znajomość z Akashim. Jest psychiczna...

   - Widzę. - Wypowiedziała to słowo chłodno i nad wyraz nieprzyjaźnie. - Nikt nie ma prawa zadzierać z moją córką. Powiedz mi, czego oczekujesz?

   - Chcę walczyć. Nie mam pojęcia z czym przyjdzie mi się zmierzyć ani w jakim momencie będę musiała jej się przeciwstawić. Na chwilę obecną ocenienie dalszych wydarzeń jest ponad moje możliwości. Ale nie poddam się. 

   - Czujesz coś do niego? - spytała łagodnie, podnosząc do ust bordowy kubek i upijając z niego łyk. 

   - Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - Nie mam pojęcia nawet, czy go lubię. Ale mimo wszystko podziwiam go i nie chcę zaprzepaścić szansy na tą znajomość. A już przede wszystkim nie przez tą sucz. 

Elizabet Veal, kobieta z zagranicznym imieniem, w połowie Polka, w połowie Angielka w żadnym nie przejęła się niekulturalnością mojej wypowiedzi. Stosunki jakie panowały między nami były pomieszane więzami krwi z bezwarunkową przyjaźnią. Mogłyśmy nazywać siebie zarówno siostrami jak i oddanymi kamratami. To jedna z najsilniejszych więzi, jakie istniały.

   - Nie martw się. Porozmawiam z twoim ojcem. Nie damy się przyprzeć do muru. 



          Poniedziałkowy dzień spędziłam w domu, we własnym łóżku, trzeci raz z rzędu czytając przygody wiedźmina, Geralta z Rivii. Jak ty byś postąpił, panie Kocie Oczka? Satsujin to potwór, prawda? Faktycznie, jest rozumny, pozbywanie się jej koliduje z twoim kodeksem. Czy są inne sposoby? Wyciągnęłam rękę do Shiro drapiąc ją za uszkiem. Mruczenie kota podczas snu uspokajało zmysły. Kotka zaskakująco szybko zadomowiła się w moim pokoju. Nie sprawiała żadnych problemów, a jej przywiązanie do mnie rosło z każdym kolejnym dniem. I vice versa. Podążając za radą czerwonowłosego kilka razy dziennie przykładałam rozcięty aloes na gojące się już rany. Oparłam głowę o miękkie poduszki wpatrując się w sufit. W tym momencie usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a w następnym przed moimi oczami ukazał się Akashi we własnej osobie ze złowieszczym uśmiechem na ustach. Zdałam sobie sprawę, że od rana się nie przebrałam, więc jedynym co teraz zakrywało moje ciało była seksowna, skąpa koszula z bordowego tiulu obszyta koronką. Z moich ust wyrwał się niekontrolowany pisk i w zatrważającym tempie zakryłam ciało kocem. Ten wydał z siebie prychnięcie. 

   - O co chodzi? I tak nie ma co oglądać. - Powiedział, po czym położył na biurku reklamówkę wypełnioną zeszytami, a sam usiadł się wygodnie na obrotowym fotelu wlepiając wzrok w moje oczy.

   - Co ty tu robisz? - spytałam podkulając nogi. 

   - Przyniosłem ci notatki - powiedział z leniwym uśmiechem na ustach. - Chyba nie myślałaś, że śpieszno mi było się z tobą spotkać? 

   - Odwróć się - machnęłam ręką w jego kierunku. - Muszę się przebrać.

   - Czy ty mi rozkazujesz? Nie ma potrzeby, możesz zostać tak jak jesteś. 

   - Dziękuję za wspaniałomyślność. Jednak nie skorzystam. - Widząc jego nieustępliwy wzrok zajęczałam cicho. - No weź, Akashi! Proszę, odwróć się! 

Z pewnym ociągnięciem obrócił się do mnie tyłem, co wykorzystałam w ekspresowym tempie. Wciągnęłam czarne leginsy wiszące na szczycie łóżka i podeszłam do szafy w poszukiwaniu czystego podkoszulka. Upewniwszy się, że nie podgląda, stojąc do niego tyłem ściągnęłam nocną koszulę zakładając czarny t-shirt. Piżamę zgrabnie złożyłam i włożyłam na trzecią półkę od góry, zaraz przy pudełeczku z masą kosmetyków do pielęgnacji włosów. 

   - Zapomniałaś, że na biurku stoi lusterko - powiedział, gdy powolnym krokiem do niego podchodziłam. Na chwilę zamarłam, po czym uśmiechnęłam złowieszczo. 

   - Jeśli tak, właśnie miałeś okazję zobaczyć moje seksowne plecy. - Przysunęłam do niego fotel i usiadłam na nim po turecku. 

   - Zapomniałaś - znów zaczął - że na tamtej ścianie wisi lustro. Więc... nie tylko plecy - stwierdził, a na jego ustach znów wymalował się ten seksowny, leniwy uśmiech. Zapowietrzyłam się nie wiedząc, co powiedzieć.

   - Miałeś nie podglądać! 

   - Nie. Miałem się nie odwracać - stwierdził słusznie wyciągając dłonie po zeszyty. - Nie rób takiej miny. Jak już mówiłem, nie ma co oglądać. 

Zaczerwieniłam się ze złości, jednak w porę się opanowałam. Odetchnęłam głęboko nie chcąc ciągnąć dalej kompromitującego i wstydliwego tematu. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że czuję się przy nim nad wyraz swobodnie, a moje wypowiedzi nie są ograniczone świadomością o jego gniewie i potędze.

   - Więc powiedz mi, co robiliśmy dzisiaj na lekcjach? 

Chłopak otworzył pierwszy zeszyt z czarną okładką i położył ją na biurku. Nachyliłam się nad nim i w skupieniu słuchałam, jak tłumaczył mi nowe wiadomości z zakresu matematyki, a następnie chemii. W pewnym momencie przybiłam sobie piątkę w czoło, na co czerwonowłosy zwrócił ku mnie zdziwione spojrzenie. 

   - Przepraszam, chcesz może coś do picia? Powinnam była zapytać na samym początku... 

   - Nie zaprzątaj sobie tym głowy... Chociaż... Masz może jakiś alkohol? Pobudza on krążenie krwi, dzięki czemu szybciej trafia ona do mózgu, a ten łatwiej przyswaja nowe informacje. 

 Zamyśliłam się chwile zastanawiając, czy przypadkiem po jego głowie nie krążą jakieś nieczyste myśli. Musiałam jednak przyznać mu rację, w małej ilości alkohol miał właśnie takie pozytywne działanie. 

   - Mam whiskey w barku. Zaraz przyniosę. Niczego nie tykaj. - Powiedziałam, po czym wyszłam na korytarz kierując się do komódki na korytarzu. Przeglądając trunki wybrałam najlepszy i zabierając ze sobą jeszcze colę i świeżo położoną cytrynę z nożem wróciłam do pokoju. Postawiłam napój przy laptopie po czym szybko skoczyłam po szklanki zrobione z cienkiego szkła. Akashi rozlał po równo Macallan Fine And Rare rocznik 26 po czym uzupełnił colą i skrojoną cytryną. Podał mi jeden z przygotowanych drinków, po czym oboje stuknęliśmy się życząc powodzenia z dzisiejszym materiałem. 



~*~

- Akashiii - przeciągnęłam, nachylając się bliżej niego. - Chyba jestem pijana... 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz