09. Bankiet

          Wstydziłam się. Wstydziłam jak jeszcze nigdy w życiu. Zakładając na siebie czarną sukienkę i wkładając nogi w czarne czółenka przeklinałam się za fakt braku umiejętności zachowania zimnej krwi. W moim sercu rozkwitła również obawa przed karą, jaką prawdopodobnie przyjdzie mi zapłacić za swój niewyparzony język. Od wczorajszego dnia dostałam masę wiadomości od Kotaro, a każda z nich zawierała w sobie słowo "przepraszam". Można się na to uczulić.Gdy już ochłonęłam po nadmiarze wrażeń uzmysłowiłam sobie brak sensu w swoim wybuchu. Kiedyś zawsze byłam rozważna i nie oceniałam nikogo bez wysłuchania jego wersji wydarzeń. Czyżby nagłe zawarte przyjaźnie pozbawiły mnie tej umiejętności? Odetchnęłam głęboko i ostatni raz zerknęłam w lustro szykując się do wyjścia.



          Przede mną znajdował się ogromny, jasny i nowoczesny budynek liczący trzy piętra z malowniczym i równie wielkim ogrodem pełnym różnorakich krzewów, drzew, winorośli, zawiłych ścieżek wykonanych z kamieni oraz jednym, sporym oczkiem wodnym otoczonym wachlarzem liliowca ogrodowego oraz pałki szerokolistnej, a przed nim znajdował się mały pomościk z ławeczką wykonaną z ciemnobrązowego drewna.Jeśli kiedyś miałam zakochać się w jakimś widoku, to to był zdecydowanie ten widok i mogłam być pewna, że moja mama mogłaby tu spędzić resztę życia. Na dworze robiło się coraz ciemniej, a pogoda płatała figle co i raz posyłając podmuch chłodnego,jesiennego wiatru zmieszanego z kropelkami deszczu. Opatuliłam się ciaśniej szalikiem i razem z rodzicami ruszyłam do drzwi, w których wyczekiwał na nas schludnie ubrany kamerdyner.



          Wnętrze rezydencji Akashiego było równie zadziwiające i piękne jak ogród.Za drzwiami i krótkim korytarzykiem malował się ogromny hol wypełniony biznesmenami, służącymi oraz stołami wysłanymi pięknymi, białymi obrusami z misternie wykonanymi haftami kwiatów oraz przeróżnymi daniami. Część rezydencji, w której odbywał się bankiet utrzymana była w odcieniach brązu, złota i bieli,posadzka wyłożona była jasnymi, jednolitymi kafelkami, gdzieniegdzie ściany zdobiły obrazy otoczone złotym obramowaniem. Na końcu sali znajdowały się szerokie schody prowadzące na pierwsze piętro. Podczas gdy kontemplowałam wygląd wnętrza, podeszli do nas domownicy aby nas przywitać.

   - Witam państwo Veal– ukłonił się przed nami Akashi Masaomi, a w ślad za nim poszedł jego syn, wcześniej przeszywając mnie chłodnym spojrzeniem. Również posłaliśmy im ukłon. Akashi, jako dobrze wychowany panicz podszedł do mnie i pomógł zdjąć płaszcz,bacznie wpatrując się w moje oczy. Pewna, że przy swoim ojcu nie postąpi głupio, chłonęłam widok jego pięknych, czerwono złotych tęczówek, badałam je z bliska, pozwalając aby ten widok zapadł mi głęboko w pamięci. Gdy na jego twarzy zaczęło malować się zdziwienie, a usta rozchyliły się, jakby chciał coś powiedzieć zrozumiałam, że podczas transu w jaki wpadłam patrząc w jego źrenice zaczęłam delikatnie się uśmiechać. Szybko przywołałam swój stan do porządku i czujnie obserwowałam, jak Akashi odwiesza mój płaszcz na wieszak w pomieszczeniu, który najpewniej służył za szatnię, po czym wrócił do nas.

   - Seijuro, zajmij się,proszę, panienką Veal. A państwa zapraszam ze sobą, przedstawię wam naszych wspólników.

   - Tak, ojcze –odpowiedział Akashi lekko schylając się w stronę swojego ojca, po czym podszedł do mnie obejmując ramieniem i poprowadził w stronę samotnie stojącej dziewczyny mniej więcej w naszym wieku, ubranej w długą, czerwona sukienkę z dekoltem w serek odkrywającym sporą ilość pokaźnego biustu. Jej oczy błyszczały szkarłatem, a blond włosy spływały długimi falami na ramiona.
   - Joanno, poznaj Satsujin Saito, przyjaciółkę rodziny. Saito, poznaj Veal Joannę,córkę nowego wspólnika ojca.

   - Bardzo mi miło –podała mi dłoń, którą od razu uścisnęłam. Uśmiechnęła się do mnie szeroko ukazując rząd prostych, białych zębów.

   - Mi również.

   - Seijuro, może poszlibyśmy napić się wina? Co o tym myślisz? - zwróciła wzrok na czerwonowłosego, na co on uśmiechnął się lekko patrząc na nią spod przymrużonych powiek.

   - Oczywiście Saito. Zapraszam was, drogie panie.

Obie skierowałyśmy swe kroki za czerwonowłosym, który dumnie kroczył pomiędzy gośćmi, co i raz witając się czy zagadując. Gdy dotarliśmy to stolika z winem napełnił trzy kieliszki , dwa z nich podając nam. Upijając łyk niemal rozpłynęłam się czując smak ulubionego Osborne.

- Więc czym się zajmujesz, Joanno? - spytała Satsujin. Byłam lekko zdziwiona faktem, ze użyła mojego pierwszego imienia, mając na uwadze kulturalność Japończyków, jednak nie zastanawiając się długo odpowiedziałam jak najbardziej naturalnie

   - Jeszcze się uczę,Saito. - oczy dziewczyny nieznacznie się rozszerzyły na mój przypływ pewności siebie

   - Haha, jaka zabawna.Wiem to, Joanno. Pozwól, że sprecyzuję. Czym zajmujesz się po szkole? - mimo że trwało to ułamek sekundy, w jej perlistym śmiechu wyczułam fałsz.

   - Jeżdżę konno,Saito – pozostałam niewzruszona jej próbą wyprowadzenia mnie z równowagi. Czułam na sobie wzrok czerwonowłosego – Gram również w gry RPG oraz, jak każdy uczeń, tym bardziej w zaawansowanej klasie, uczę się.

   - Oh? Zaawansowana? -wydała się być zdziwiona – Seijuro, nie mówiłeś że masz w klasie taką perełkę. - Akashi już otwierał usta, ale mu przeszkodziłam, będąc pewną, że powie coś nieodpowiedniego.

   - Nie było o czym mówić, Saito. Przebywamy z sobą z przymusu.

   - Oh? - zdziwiła się posyłając pytające spojrzenie Akashiemu, jednak szybko się zreflektowała – Seijuro również jeździ konno, wiedziałaś o tym, Joanno?

   - Nie miałam pojęcia,Saito. - wpatrywałam się w jej źrenice ze stoickim spokojem, a na mojej twarzy wciąż tkwił nie wzruszony niczym uśmiech. W myślach jednak cieszyłam się z faktu, że poprzez tą dziwną rozmowę byłam w stanie dowiedzieć się czegoś o Akashim, mimo że ten do tej pory milczał. Jakby czytając w moich myślach, Satsujin znów zwróciła wzrok na czerwonowłosego, za czym podążyłam. Przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

   - Seijuro, może opowiesz o swoim hobby?

   - Ależ nie ma o czym opowiadać. Ot, w wolnych chwilach wraz z Yukimaru udajemy się nad pobliski strumyk odpocząć i rozluźnić się.

   - Pokażesz mi kiedyś swojego konia, Akashi-kun? - spytałam bez cienia zażenowania nawet,gdy z ust blondwłosej piękności wydobył się pomruk złości z powodu dwuznaczności mojej wypowiedzi. Czerwonowłosy najwyraźniej świetnie się bawił podczas naszej wymiany zdań, więc spróbował zaostrzyć sytuację.

   - Oczywiście, Joanno.Kiedykolwiek będziesz chciała, będę do Twojej dyspozycji. -uśmiechnęłam się w myślach. Wiedziałam, że chwilowe zatarcie złych stosunków potrwa tylko chwilę, ponieważ ta rozmowa najwyraźniej była mu na rękę.

   - Cieszę się, że macie wspólne zainteresowania – niemalże wysyczała Saito siląc się na miły ton – przepraszam jednak, muszę udać się do rodziców.

   - Jasne, nie ma sprawy. Naprawdę miło mi się z Tobą rozmawiało, Saito –uśmiechnęłam się szeroko posyłając jej pełne rozbawienia spojrzenie.

   - Mi również, Veal –i odeszła, pozostawiając nas samych sobie. Niemal na głos radowałam się z wygranej i miałam ochotę przybić sobie piątkę.Popatrzyłam na Akashiego, który nadal wydawał się być w dobrym humorze.

   - Pewnie bardzo potrzebujesz iść do toalety, prawda?

   - Hmm? - zdziwiłam się szczerze – ani trochę, dlaczego tak sądzisz?

   - Oh, wybacz, po prostu myślę, że naprawdę musisz do niej iść. Zaprowadzę Cię –spojrzał mi w oczy po czym otaczając ramieniem pociągnął w stronę schodów.



          Pokazał dłonią na drzwi. Niepewnie na niego spojrzałam po czym nacisnęłam na klamkę. Przede mną znajdowało się spore pomieszczenie utrzymane w ciemnych kolorach. Na środku stał stolik z dwoma krzesłami wykonane z ciemnobrązowego drewna, na przeciwko drzwi znajdowało się duże okno, a obok niego sporych rozmiarów kominek w którym wesoło tańczyły ogniste płomyki. Po prawej stronie stało duże łóżko z baldachimem, a obok niego były otwarte drzwi do garderoby.Z pełnym niezrozumienia wyrazem twarzy spojrzałam na niego, a on łapiąc mnie za nadgarstek wprowadził do środka, zamkną drzwi i popchnął na ścianę, opierając o nią dłonie nad moimi ramionami. Wpatrywałam się w niego ze strachem w oczach, na co uśmiechnął się, a w oczach zaczęły tańczyć szalone iskierki.

   - Masz mi coś dopowiedzenia, Joanno?

   - N... nie – zbliżył do mnie swoją twarz, tak, że niemal stykaliśmy się nosami

   - Mam Ci przypomnieć?Jesteś tego pewna? - uśmiechnął się przebiegle zbliżając twarz jeszcze bliżej. Gdybym wykonała choć najmniejszy ruch, nasze usta z pewnością by się o siebie otarły – Więc pozwól, że to zrobię. Jestem absolutny, Joanno. Z wygórowanymi ambicjami? Nie zgodzę się z Tobą. Wszystko, co robię, jest rozsądne. Wyziębiały dupek? - widać, że zbrzydził się tymi słowami – nie podoba mi się to określenie, Joanno. A psychiczny? Oczywiście – na potwierdzenie tych słów nachylił się nad moją szyją. Serce momentalnie mi przyśpieszyło, gdy przejechał gorącym językiem od obojczyka, aż do ucha, zostawiając za sobą mokry ślad, który palił moją skórę. Zaczęłam szybciej oddychać. Nie śmiałam znów spojrzeć w jego oczy, czułam gorąc oblewający moje policzki. W głowie szumiało od wpitego wina. Oddech stał się urywany. - Joanno, zaimponowałaś mi. Jestem z tego bardzo rad. -zwróciłam wzrok na jego twarz, na której malował się przepiękny uśmiech – doprowadź się do porządku i zejdź na dół. Za drzwiami w garderobie znajduje się łazienka. Będę czekał na ciebie na dole. - powiedział, po czym zszedł na dół, zostawiając mnie samą sobie, skołowaną, z sercem szalenie obijającym się o klatkę piersiową.

         Stałam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie. Woda wydobywająca się z kranu zagłuszała moje krzyczące myśli. Co się właśnie wydarzyło? Pokręciłam głową z zażenowaniem, próbując wyzbyć się kłębiących się w głowie obrazów. Dlaczego poczułam taką przyjemność podczas gdy on nade mną górował? Obmyłam twarz zimną wodą wciąż wpatrując się w wypieki na swojej twarzy,których żadnym mrozem nie było można ugasić. Odetchnęłam głęboko spuszczając wzrok. Przetarłam twarz ręcznikiem i nie bijąc się z myślami zeszłam do zatłoczonej sali.

         Nie musiałam nawet błądzić wzrokiem po zebranych gościach. Akashi stał pod schodami, patrząc przed siebie, w ręku trzymając kieliszek pełen wina. Zwrócił w moją stronę wzrok po czym uśmiechnął leniwie.Nie byłam pewna na jakim poziomie są nasze obecne relacje.To, co miało miejsce zaledwie kilka chwil temu jeszcze do mnie nie dotarło.Podeszłam do czerwonowłosego nie zaszczycając go spojrzeniem nie wiedząc jak dokładnie mam się zachować. Ten zaś podał mi kieliszek, po raz trzeci tego dnia objął mnie ramieniem i poprowadził do naszych rodziców pogrążonych w rozmowie. W pewnym sensie musiałam stwierdzić, że podobał mi się dzisiejszy dzień. Po wczorajszym wybuchu i rozstrojeniu emocji dzisiejsze wydarzenia jeszcze bardziej rozdarły moją duszę tym samym posyłając jej w darze lecznicze właściwości. Co jak co, tego dnia miałam okazję bliżej poznać Akashiego, dowiedziałam się o jego zainteresowaniach, a na sam koniec wydarzyło się... na samą myśl się zarumieniłam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz