Rozdział 12

    Kuroko siedział w bibliotece nad startą książek, trzymając w dłoniach najbardziej interesujący go tytuł. Bardzo powoli wertował strony popijając przy tym zieloną herbatę. Nie pamiętał kiedy ostatni raz mógł spędzić czas w ten sposób. Mrok biblioteki wzbudzał pewnego rodzaju ukojenie. Zapaloną miał jedynie jedną małą lampeczkę, której światło skierowane było na kartki. Utkwił wzrok w oddali, zaczynając zastanawiać się nad dzisiejszym wieczorem. Co było z nim nie tak? Nie rozumiał, dlaczego jego ciało reaguje w ten sposób. Dlaczego czuje, jakby jego serce było tak ciężkie. Jakby jego żołądek nie mógł więcej znieść pożywienia. Przełknął ślinę. Jeszcze nie tak dawno siedział w swoim małym przytulnym mieszkaniu, co prawda ledwie starczało mu na czynsz, jednak psychicznie był o wiele spokojniejszy, niż teraz. Był zakochany. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek wcześniej był w takim stanie, czy czuł się w ten sposób. Może kiedyś, dawno, dawno temu, czuł coś takiego jak zauroczenie do swojego starego przyjaciela z dzieciństwa, z którym spędził młodzieńcze lata. To było tak dawno, że nie był w stanie teraz stwierdzić, czy faktycznie było to zakochanie. Jednak tym razem był pewien. Odłożył książkę na kolana biorąc w dłoni kubek z parujące gorącą herbatą. Wziął mały łyk i odprężył mięśnie karku. Powoli wypuścił powietrze z ust. Czas się powoli zbierać, pomyślał. To był bardzo wyczerpujący dzień. Począwszy od pierwszych domowych czynności kończąc na wieczornym przygotowywaniu zastawy na jutrzejszy obiad. 

   - Dobry wieczór, Tetsuya - od strony drzwi rozległ sie głos. - Co tu robisz o tak późnej porze? 

Akashi Seijuro kroczył przez korytarz, trzymając w dłoniach filiżankę parującej herbaty. Skierował się ku Kuroko i przysiadł na przeciwległym fotelu. 

   - Dobry wieczór, Akashi-san. Przyszedłem odpocząć. Ostatnio nie miałem takiej chwili dla siebie. 

   - Oh, czy to aluzja? Czy ja ci właśnie przeszkodziłem? - spytał z lekkim uśmiechem, po czym dodał poważniej, bo Kuroko otwierał już usta, by najprawdopodobniej zaprzeczyć - Myślę, że powinieneś wziąć trochę wolnego, by odpocząć. Przepracowujesz się. 

   - Dziękuję, ale nie trzeba. Nie czuję się zmęczony, a w takich sytuacjach człowiek bardziej docenia czas wolny. 

   - Mimo wszystko nalegam, byś trochę odpoczął. Możesz to potraktować jako polecenie służbowe. Jesteś bardzo dobrym pracownikiem i nie chciałbym, byś zrezygnował z posady z powodu przemęczenia. 

   - Oh, Akashi-kun, naprawdę dziękuję za troskę, ale warunki pracy w Twojej rezydencji nie są złe. Mogę wręcz powiedzieć, że są bardzo dobre w porównaniu z innymi firmami. 

Czerwonowłosy uśmiechnął się do niego. 

   - Cieszę się, że tak mówisz. Nie chcę, by pracownicy czuli się tak, jak w innych japońskich firmach. Szczerze powiedziawszy, bardzo nie lubię japońskiego systemu pracy. Szanuję pracowników oraz ich czas. Staram się, by podstawa wypłaty była taka, by starczała na wszelkie potrzeby bez przymusu brania nadgodzin. Zachodni system pracy o wiele bardziej do mnie przemawia. 

   - Tak, to da się odczuć - odparł Kuroko, biorąc łyk z filiżanki. - Jak wiesz, wcześniej pracowałem w innych firmach. I mimo, że spędziłem w nich stosunkowo niedługi czas, nadgodziny były na porządku dziennym. I były to nadgodziny przymusowe, ponieważ pracowaliśmy dopóki szef nie wyszedł z biura. A mogę spytać, dlaczego nie przepadasz za standardem pracy w Japonii? 

   - Hmm... - zastanowił się Akashi. - To stosunkowo proste wytłumaczenie. Jeszcze jak byłem dzieckiem, mojego ojca praktycznie nie widywałem w domu. Zdecydowaną większość czasu spędzał w swojej firmie, czasami udawało mu się przyjść na wspólną kolację. Wtedy zacząłem się zastanawiać "dlaczego spędza tyle czasu w pracy?". Na pewno dzięki temu odniósł swój sukces, jednak od początku nie uznawałem tego jako dobrego rozwiązania. Pamiętam, gdy pewnego dnia odwiedziłem go w firmie o późnej porze. Większość pracowników nadal była w biurze, siedzieli przed komputerami i pracowali. Czy cię nie zanudzam, Tetsuya? - spytał.

  -  Ależ skąd, Akashi-kun - odparł, lekko urażony. - Przecież sam zadałem ci pytanie. 

   - Szczerze powiedziawszy to chciałem sprawdzić, czy słuchasz - zaśmiał się. Jego śmiech odbił się echem w sercu Kuroko. - Bo może spytałeś z grzeczności? 

   - Absolutnie nie. - odpowiedział krótko, marszcząc lekko brwi. W jego odpowiedzi dało sie wyczuć nutkę gniewu.

   - Dobrze. W takim razie kontynuuję. Na czym to ja skończyłem... A, tak. Pracownicy nadal siedzieli na swoich stanowiskach. I wtedy zdałem sobie sprawę, że niektórzy dojeżdżają z daleka, wielu z nich ma swoje rodziny. Gdy wrócą do domu po takim dniu jedyne, na co starczy im czasu, to ewentualny prysznic, by następnie usnąć, a rano ponownie wstać do pracy. Nie podobało mi sie to. Już wtedy postanowiłem, że w mojej firmie będą jasne zasady pracy. Co prawda głównie pracuję tutaj, jednak co jakiś czas sprawdzam, czy w biurze kierownicy stosują się do zasad. 

   - Hmm. A czy zauważyłeś, by taki system się opłacał? Czy pracownicy są bardziej... - Kuroko zastanowił się chwilę nad doborem słów - wydajni? 

   - Czy ty nie chcesz przypadkiem wyciągnąć ode mnie recepty na biznes i ode mnie uciec, Tetsuya? - zapytał mrukliwie, opierając podbródek o lewą dłoń i wpatrując się w niego intensywnie. Pogrywał z nim, Kuroko to wiedział, a mimo to lekko się zarumienił. 

   - To pomówienie, Akashi-kun - odparł, odwracając wzrok. 

   - Przede wszystkim pracuje im się o wiele lepiej - kontynuował. - Firma prosperuje bardzo dobrze, więc nie mam powodu do obaw. Chciałbym jednak zauważyć, i jednocześnie Cię pochwalić, że bardzo zręcznie zmieniłeś temat naszej rozmowy. Rozmawialiśmy o twoim przepracowaniu. 

   - W rezydencji panują inne warunki, niż w biurze, Akashi-kun - słusznie zauważył Kuroko. - My tu mieszkamy, a praca rozkładana jest zazwyczaj na cały dzień. Nie mogę nazwać tego nadgodzinami. Nie wracamy do domu, nie mamy czekających na nas rodzin. 

   - Wiem - odparł. - Wszyscy tu nie mają partnera. Partnera na zewnątrz, rzecz jasna - dodał.

   - ... Na zewnątrz? - spytał z lekkim zawahaniem Kuroko. Mimo, że wiedział, co czerwonowłosy może mieć na myśli nie chciał go dodatkowo nakierowywać. Być może ponownie się z nim droczy, a on nie chciał dać po sobie poznać, że wie o jakichkolwiek związkach w tym budynku. Akashi jednak najwyraźniej nie to miał na myśli. 

   - Wiem o związku Tatsuyi i Taigi. Jest to dosyć zabawne, jak się przede mną ukrywają w obawie, że stracą posadę. Czy ja wyglądam na takiego, który by wyrzucił dobrego pracownika za orientację seksualną, Tetsuya?

   - Chyba nie - odparł. 

  - Chyba? Więc albo nie wyglądam, albo wyglądam, ale boisz się mi o tym powiedzieć? 

   - Nie wyglądasz, Akashi-kun - westchnął. - Ale sam wiesz jak traktowani są homoseksualiści w naszym społeczeństwie. Niby są akceptowani, ale jednak powstają pewne... zgrzyty. 

   - Masz rację - przytaknął. - A ty, Tetsuya? 

   - Ja? Co ja? Jak ja ich traktuję? Naturalnie. 

   - Tego się domyśliłem. W końcu musiałeś już o nich wiedzieć, skoro nie zdziwiły cię moje słowa o ich związku. A skoro wiedziałeś, i nie zgłosiłeś tego nigdzie wyżej, to znaczy, że ci to nie przeszkadza. Chodziło mi o coś innego. 

Kuroko poczuł, jak robi mu się lekko gorąco. Nie był pewien, do czego Akashi zmierza, ale skoro zmierzał do czegoś, co było powiązane z orientacją seksualną, nie miał dobrych myśli. Seijurou kontynuował. 

   - Czy masz partnera? Bądź czy masz kogoś na oku?

    - Chciałbym to zachować dla siebie - odparł lekko, a przynajmniej lekko to brzmiało. Czuł, jak wszystko się w nim gotuje. Czuł, że jest za gorąco. 

   - Zważając na naszą rozmowę oraz poruszony wątek o partnerach i pracownikach, to czy gdybyś miał być w ewentualnym związku, czy opuściłbyś rezydencję? 

Poruszony wątek o partnerach. "Wszyscy tu nie mają partnera. Partnera na zewnątrz, rzecz jasna". Wiedział, do czego dążył Akashi. Chciał się dowiedzieć, czy ktoś z rezydencji go interesuje. Nie mógł sobie pozwolić na ujawnienie. Absolutnie nie teraz. Może kiedyś, w przyszłości, jak się ustabilizuje emocjonalnie i finansowo, by po wylaniu za swoje uczucia mógł się przez jakiś czas utrzymać. 

   - Akashi-kun... naprawdę nie chciałbym o tym rozmawiać. - nie mógł się zdobyć na konkretną odpowiedź. Mimo, że rozsądek nakazywał, by odciąć wszystkie ewentualne domysły Seijurou i odpowiedzieć "tak, opuściłbym rezydencję", coś go przed tym powstrzymywało. 

Akashi jednak nie poprzestał, mimo prośby, na tym pytaniu. 

   - Czy to Daiki? 

    Kuroko spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. Nie mógł ponownie odpowiedzieć, że nie chce o tym rozmawiać. To by oznaczało, że Akashi ma rację i że obiektem westchnień jest Aomine-kun. A to z kolei by oznaczało, że ten mały promyk nadziei, który tlił się w jego sercu, a który tlił się w stosunku do jednej, konkretnej osoby, automatycznie wygaśnie. Z drugiej strony, gdyby odpowiedział właśnie w ten sposób, mógłby w dalszym ciągu móc czuć swoje zakochanie w tajemnicy. Akashi czekał cierpliwie, pił herbatę, która obecnie była już prawdopodobnie letnia, ale wzrok miał bezustannie skierowany wprost na Kuroko. 

   - Nie - odparł w końcu. - To nie jest Aomine-kun. 

   - Hmmm - odpowiedział swoim mrukliwym tonem Seijurou. Patrzył ma błękitnowłosego spod przymrużonych powiek, lekko się uśmiechając. - Rozumiem - dodał, po czym ponownie wziął łyka swojej herbaty. - Wszystko jest już jasne. 

  - Wszystko... jasne? 

   - Tak, Tetsuya. Dowiedziałem się wszystkiego, co chciałem wiedzieć. Cieszę się. 

Kuroko był tak zbity z tropu, że kompletnie nie potrafił doprowadzić swoich myśli do porządku. Z czego Akashi się cieszył? Nie uzyskał jednak odpowiedzi na swoje pytanie, którego nie śmiałby zadać na głos. Czerwonowłosy wstał. 

   - Już późna pora, a jutro trzeba wcześnie wstać. Zbieram się. Dziękuję ci za rozmowę, Tetsuya. Mam nadzieję, że nie każesz mi znów długo czekać na następne takie spotkanie. Zaplanuję dla ciebie czas wolny, skoro ty odmawiasz. Dobrej nocy. 

Akashi wyszedł z pomieszczenia, ale Kuroko widział dokładnie, że jak wstawał, na jego twarzy widniał bardzo specyficzny uśmiech. Twarz błękitnowłosego spłonęła rumieńcem. Zaschło mu w gardle. Resztę swojej herbaty wypił duszkiem.



    Następnego upalnego popołudnia w rezydencji zrobiło się małe zamieszanie. Nie było ono co prawda niczym złym, ot, do i tak już zaludnionego miejsca przybyła kolejna osoba. Od rana prace w kuchni wrzały, w końcu na obiedzie miał, poza Akashim, pojawić się Kise Ryouta, oraz jedzenia powinno wystarczyć na wszystkich pracowników, których w ostatnim czasie również przybyło. A jeden z nich potrafił zjeść równie dużo, co Kagami...

    Aomine zastanawiał się tylko dlaczego po przybyciu jednej dodatkowej osoby trzeba było nagle zmieniać oraz poszerzać cały obiadowy plan, ale jako, że był po prostu sobą, nie przejmował się tym za bardzo. Może obecność modela - bardzo seksownego modela trzeba zaznaczyć - wymagała poświęceń nawet w kucharzy. 

Zajrzał do kuchni wiedziony smakowitym zapachem przygotowywanej wołowiny. Zastał tam dwoje ludzi w fartuszkach, jeden z nich kroił warzywa, a drugi mieszał w garnku parujący wywar. Ciemnoskóry wszedł bez zapowiedzi i usiadł na ławeczce przy kuchennym stole.

   - O, cześć Aho - przywitał się Kagami - chyba źle dziś spałeś, co? 

   - Cześć Aomine - przywitał się Himuro zerkając na niego tylko przez sekundę, po czym wrócił do przerwanej czynności. 

   - Daj spokój - odpowiedział pominąwszy przywitanie. - Jest tak cholernie gorąco, że prędzej tu wykituję, niż się porządnie wyśpię. 

   - Nie masz klimatyzacji? - zdziwił się

   - A Ty masz?! W takim razie odwiedzę cię w nocy!

Himuro zamarł w bezruchu przyglądając się Taidze z uwagą, ten jednak parsknął tylko śmiechem. 

   - Jesteś pewien? Na pewno nie masz takiego małego pstryczka przy włączniku światła? 

   - Nie gadaj - zdziwił się. - Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej, Bakagami!

   - Skąd mogłem wiedzieć, że jesteś idiotą, Aho! Oh... No tak, przecież jesteś. 

    Aomine zmarszczył gniewnie brwi. Skąd miał to wiedzieć. W szkole nie mieli takich rarytasów. Ba, był szkolony na ochroniarza, musiał być odporny na wszelakie warunki. Możliwe, że szkolenia z "przegrzania" przespał gdzieś na dachu i nie uodpornił na to organizmu, jednak skoro w obecnej pracy nie było wymagane przystosowanie do wszelkich niedogodności, to dlaczego miał sobie utrudniać życie? Daiki spojrzał na Himuro, który zajęty był krojeniem warzyw, jednak wyglądał na nieco spiętego. Nie znali się za dobrze, rzadko się z nim widywał. Jedynymi osobami, z którymi utrzymywał kontakt, byli Kagami i Kuroko. 

   - Co dziś do jedzenia? - zapytał niedbale. 

Kagami zastanowił się przez chwilę i spojrzał na produkty.

   - Trochę tego będzie... Przygotowujemy ramen, sushi, krewetki i seler w tempurze - na wzmiankę o selerze Aomine skrzywił się -  w piekarniku pieką się już trzy ciasta, planujemy jeszcze szaszłyki... 

   - Jeszcze pieczona wołowina, Taiga - dodał Himuro, zrzucając warzywa do miski i odsuwając ją od siebie. 

   - Ah, tak. No, to chyba tyle. Ale możliwe, że do obiadu wpadnie nam jeszcze jakieś specjalne zlecenie. No, i jakieś dodatki, wakame, koreańskie kimchi, chyba nawet mam gdzieś zapisany przepis na jakąś surówkę...

Aomine zamyślił się. To niezbyt codzienne, by nawet osoba z pracy, nazywała swojego kolegę po imieniu. "muszą być naprawdę dobrymi kumplami" pomyślał. Jakby miał się tak teraz zastanowić... kiedy Kagami spotyka się z tą swoją dziewczyną? W rezydencji nie ma żadnych kobiet, a patrolując teren nigdy nie widział, by ten wychodził. Może to jakiś związek na odległość?

   - Ej, Kagami... - zaczął, jednak zerknął raz jeszcze na Himuro, który wydawał się być niezainteresowany ich rozmową, ale nadal miał wrażenie, że jest spięty. Wolał zachować dyskrecję. Kagami spojrzał na niego - ta sprawa o której gadaliśmy ostatnio. No... - zmieszał się i podrapał w tył głowy- no, chciałem zapytać, czy wszystko gra. 

 Kagami spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. Nie spodziewał się takiego pytania z jego ust. 

   - Ta... tak myślę. Dzięki, Aho. 

Himuro w dalszym ciągu nie przerywał czynności, na której był skupiony, jednak mimo, że już wcześniej był spięty, teraz jego barki wydawały się być spięte jeszcze bardziej. 

   - To dobrze, cieszę się - odpowiedział, choć w jego głosie można było wyczuć praktycznie niezauważalną nutkę zawodu. Taiga jednak zupełnie tego nie dostrzegł i uśmiechnął się do niego szczerze. 

   - Dzięki, Aomine. Swoją drogą, co tu robisz? 

   - Przyszedłem się poobijać - odparł zupełnie naturalnie, bez ogródek. - pochodziłem to tu, to tam, obszedłem ogród ze trzy czy nawet cztery razy, nic się nie działo, to przyszedłem usadzić tyłek i trochę poudawać, że byłem bardzo zapracowany. Nie sprzedasz mnie, co?

Taiga się zaśmiał.

  - Ochrona nie należy do moich obowiązków, a tym bardziej nie należy do nich pilnowanie ochroniarzy. Jak coś pójdzie nie tak, to ty oberwiesz. 

   - No, i to mi się podoba. Tak można pracować. Swoją drogą, zwiedziłem już chyba wszystkie zakamarki tego wielkiego ogrodu i znalazłem tam między innymi boisko do kosza. Może dasz się namówić na jakieś one-on-one? Jesteś dosyć wysoki, dobrze zbudowany... wyglądasz na takiego, co sobie poradzi. 

Twarz Kagamiego wręcz się rozpromieniła. Aomine na chwilę zatkało. 

   - No pewnie! Nigdy nie odmówię koszykówki! Dobry jesteś? 

    - Po swojej pierwszej przegranej sam stwierdzisz - odpowiedział zaczepnie. 

    - Oho! Po tych słowach wręcz się napaliłem na grę. Miło będzie ci utrzeć nosa. 

   - Ta, już nie mogę się doczekać twojego zawodu. Tylko kiedy masz wolne?

Taiga zastanowił się przez chwilę. 

   - Nie chce niczego obiecywać, bo później jak będę musiał odwołać, to stwierdzisz, że się przestraszyłem!

   - Tak by było - przytaknął. 

   - Bo jesteś Aho.

   - Bo jestem... Ej, Bakagami, czy ty chcesz dostać ode mnie w łeb? 

  Kagami nie skomentował, zaśmiał się tylko. 

    - W każdym razie w kuchni czasem mamy niespodziewane zlecenia. Jak będę mieć pewność, że mam wolne popołudnie czy wieczór, to dam Ci znać! 

Oboje rozmawiali między sobą, a Himuro przysłuchiwał się wszystkiemu bardzo uważnie, nic jednak od siebie nie wtrącając. Jednak wiedział, że czeka ich - jego i Taigę - rozmowa.







                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz