03. Wiadomość

         Rzuciła mu się w ramiona, w jednej chwili zapominając o latach tęsknoty spędzonych na powolnym umieraniu skrawków duszy, jeden po drugim. Chłopak nie był zaskoczony takim zachowaniem. Niepewnie, z pewną dozą zmieszania, pogładził swoją dużą dłonią jej plecy, kreśląc kciukiem małe kółeczka, podczas gdy Kaoru wylewała rzęsiste łzy w ramię pomarańczowowłosego, zaciskając drobne palce na jego ramionach. Wiatr rozwiewał jej długie, czarne kosmyki, plącząc je ze sobą.

- Hola hola, gołąbeczki! - Z pomieszczenia wydobył się męski, rozbawiony głos. Dziewczyna oderwała się od własnych myśli czujnie zerkając za plecy starego przyjaciela. Jej oczom ukazał się wysoki, dojrzały mężczyzna o blond włosach sięgających przed ramiona. Tajemnicza postać ubrana była w długi zielony płaszcz, a jej głowę zdobił lekko nacięty pasiasty kapelusz zasłaniający oczy. Osobnik ten w prawej dłoni trzymał beżowy wachlarz, a na jego twarzy malował się uśmiech. - Zapraszamy do środka! Stolik dla dwojga, czy może dosiądą się państwo do reszty?

- Dziękuję, że ją przyprowadziłaś, Yoruichi-san – powiedział Ichigo głosem wypełnionym wyczuwalną pustką. - Urahara-san... – tym razem zwrócił się do blondyna – racja. Nie przedłużajmy.

Kotka mruknęła jakby w odpowiedzi i zwinnie wskoczyła do środka, a w ślady za nią podążył kapelusznik. Kurosaki posłał dziewczynie delikatny uśmiech, tym samym zachęcając, by poszła razem z nim. Przystała na to niepewnie.

Wnętrze drewnianego domu aż raziło tradycyjnością i prostotą. Nieprzyzwyczajona do takich pomieszczeń rozglądała się z zaciekawieniem kontemplując jego wygląd. Mimo dziwnej sytuacji, w jakiej się znalazła, nie omieszkała przyjrzeć się każdej ścianie i części wyposażenia. Niemalże wszystko wykonane było z drewna, a jeśli właściciel posiadał jakieś nowoczesne urządzenia, to musiał je bardzo dobrze ukryć. Szła zaraz za pomarańczowowłosym, wkraczając do pokoju po środku którego stał niski kwadratowy stół, a naokoło niego leżały poduszki. Pomieszczenie nie posiadało nic innego, jedynie przejście do następnego pokoju. Przystała niepewnie w progu, ze zdziwieniem wlepiając spojrzenie w białowłosego chłopaka siedzącego na jednej z poduszek, pijącego w tym momencie parujący napój. Podniósł wzrok ku górze i przez chwilę w niczym nie zmąconej ciszy wpatrywali się w siebie. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę przerywając kontakt wzrokowy. Białowłosy odstawił kubek i z lekkim westchnieniem podniósł się podchodząc do dziewczyny.

- Hitsugaya Toushiro, kapitan 10 dywizji – przedstawił się. Dzięki niewielkiej odległości dziewczyna była w stanie spostrzec, że są podobnego wzrostu; chłopak przewyższał ją jedynie o kilka centymetrów.

- Ryusaki Kaori – odpowiedziała, kłaniając się lekko. Poczuła na ramieniu ciepłą dłoń. Spłoszona spojrzała w prawo. Uspokoiła się jednak widząc, że sprawcą był Ichigo, dalej stojący za nią.

- Lepiej mieć to już za sobą – wyszeptał, przecierajac twarz. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła głębokie sińce pod jego oczami i zaczerwienione białka. Chciała zapytać o powód, jednak kapelusznik skutecznie jej to uniemożliwił zachęcając wszystkich, by usiedli przy stole.

Nigdy nie odwracaj wzroku – czy to od koszmaru, czy od prawdy.

Dziewczyna błądziła wzrokiem po twarzach nieznajomych, dłużej zatrzymując się na czekoladowych tęczówkach, by znów przenosić swój paniczny wzrok na zgromadzonych. Każdy śledził jej ruchy, jakby czekając na niepożądaną reakcję, jednak takowa nie nastąpiła. Myśli kotłowały się w jej głowie nie wiedząc, w którą stronę zmierzyć. Co jest prawdą? Co jest kłamstwem? Siedziała wbita w ziemię, niezdolna do poruszenia się. Minuty mijały, a wraz z każdą z nich jej dusza uspokajała się. Oddychała coraz płynniej, spokojniej. Wydała z siebie cichy śmiech, by za moment znów spoważnieć. Analizowała każde słowo, które padło oraz każde wydarzenie, które miało miejsce w ciągu jej życia. Im więcej o tym myślała, tym bardziej wszystko się rozjaśniało, prowadząc do wysunięcia właściwych wniosków.

- O czym wy mówicie? ... Ja?

- Nie jesteś już dłużej bezpieczna. Znaleźli cię – powtórzył Urahara, kładąc nacisk na każde ze słów – Pieczęć, którą nałożył twój ojciec, strawił czas. Została przełamana w dniu, w którym spotkałaś się twarzą w twarz z Hollowem. Są coraz bliżej. Soul Society nie jest dłużej w stanie chronić cię na ziemi. Jest to również zbyt niebezpieczne dla ludzi. Nie możesz tu zostać.

Dziewczyna parsknęła wymuszonym śmiechem, jakby starając się odegnać od siebie natrętne myśli. Wiadomość, że jej obecność w Karakurze naraża zarówno jej przyjaciół jak i resztę ludności na niebezpieczeństwo wstrząsnęła nią równie mocno, jak informacja o jej pochodzeniu. Przełknęła ślinę, przymykając zmęczone powieki.

- Więc jestem...

- Taka jak ja – odezwał się Ichigo, czujnie ją obserwując. - Twój ojciec był shinigami. Jesteś jedną z nas.

Nie możemy nigdy ronić łez.
To forma życiowej porażki
I jeżeli poddamy się emocjom,
Staną się tylko dowodem
Naszej niezdolności w kontrolowaniu ich.

Słońce już dawno zniknęło za horyzontem, ustępując miejsca bladej poświacie księżyca wychylającego się zza obłoków szarych chmur. Gorąca zielona herbata prześlizgiwała się przez jej gardło, rozgrzewając od środka, powodując delikatne dreszcze. Minęło kilka dni od momentu, w którym ponownie spotkała swoją pierwszą miłość i prawdziwego przyjaciela. Wiadomości, jakimi została uraczona, nieprzerwanie krążyły w jej głowie, nie dając o sobie zapomnieć. Mimo nieprawdopodobieństwa zaakceptowała je. Wieczorami próbowała wyperswadować sobie te myśli, jednak z marnym skutkiem. Im głębiej się nad tym zastanawiała, tym bardziej wydawało jej się racjonalne to, o czym usłyszała. Nie mogła inaczej wytłumaczyć sobie pojawienia się ogromnego monstrum próbującego ją zabić oraz tajemniczego chłopaka, którego miała okazję poznać, a którego obecność w świecie żywych była niezauważalna. Hitsugaya Toushiro, kapitan 10 dywizji trzynastu oddziałów obronnych siedział teraz na dachu jej domu. Wiedziała o jego obecności, zaczęła ją instynktownie wyczuwać. Mimo, że czuła się obserwowana, obecność białowłosego napawała ją uczuciem bezpieczeństwa. Pierwszy raz od wielu tygodni potrafiła się odprężyć, a snów nie zakłócały żadne koszmary. Usłyszała skrzypnięcie podłogi tuż za drzwiami, a po chwili ciche pukanie. Odstawiła parujący kubek na biurko i podniosła się z łóżka.

- Proszę!

Drzwi uchyliły się, a zza nich wyszedł Ichigo z przezroczystą torbą, z której wydobywał się przyjemny zapach. Chłopak ubrany był w czarne jeansy i beżową koszulkę z dekoltem w serek. Jego twarz zdobił delikatny uśmiech. Kiedyś, w dzieciństwie, uwielbiała na niego patrzeć i chłonąć ten widok bez znudzenia.

- Hej – przywitał się, kładąc reklamówkę na biurko, tuż obok kubka. - Jak się czujesz?

- Tak samo jak wczoraj. I przedwczoraj. Zagubiona.

- To normalne, nie na co dzień dowiadujemy się takich rzeczy.

- Nie na co dzień spotykamy się z przyjacielem, którego od dawna mieliśmy za zmarłego – odgryzła się mimo, że w jego wypowiedzi nie było ani krzty złośliwości. Chłopak odwrócił speszony wzrok.

- Kaoru... Wiem, że masz mnie za ostatniego dupka

- No mam.

- Nie było innego wyjścia.

- Zawsze jest inne wyjście. Mogłeś się pożegnać, napomknąć, że wyjeżdżasz, cokolwiek! - podniosła głos, powoli tracąc opanowanie. - Ale nie zrobiłeś nic. Zupełnie. Z dnia na dzień zniknąłeś, a wraz z tobą wyparowały wspomnienia wszystkich otaczających mnie ludzi. Jedynie Mai miała jakieś pojęcie o moim starym przyjacielu, jednak nie wiedziała, kim jesteś! Mimo, że spędzała z nami dużo czasu! To wszystko kupy się nie trzymało!

- Ta... - odwrócił wzrok, nie odpowiadając nic wiecej. Dziewczyna zazgrzytała zębami i niewiele myśląc złapała za poduszkę i z całym impetem rzuciła nią w pomarańczowowłosego.

- Jesteś dupkiem, Ichigo. Ale dupkiem, którego kochałam. Spieprzyłeś po całości, o czym bardzo dobrze wiesz. Nie będę już ci tego wypominać. Tylko skończ z tym cholernie przybitym wzrokiem. To dobija.

Jakby w odpowiedzi na jego twarzy pojawił się uśmiech, najbardziej szczery ze wszystkich, którymi obdarzał ją w poprzednie dni. Dziewczyna odetchnęła lekko, łapiąc w palce samotnie wirujące w powietrzu piórko, które wydobyło się spod powłoczki.

- Więc, co mi przyniosłeś?

- Yuuzu przygotowała kolację – poinformował rozpogodzonym tonem. - Sam nie dam rady tego zjeść, więc wziąłem na wynos.

- Jedzenie od twojej siostry... - rozmarzyła się – Bóg się zlitował.

Przyciągamy się wzajemnie
Jak krople wody, jak planety
I odpychamy się wzajemnie
Niczym magnesy lub odmienne
Kolory skóry

          W pokoju ciemnowłosej panował względny spokój. Rozmawiała z Kurosakim na różne błahe tematy, wspominając dawne czasy. Herbata, którą wcześniej sobie przygotowała zdążyła już wystygnąć, a brudne talerze po daniu, które przygotowała Yuuzu przypominały tylko o niedawnym posiłku. Pierwszy raz od lat była w stanie szczerze się uśmiechnąć, a nawet zaśmiać. Wiele by dała, aby ta chwila ciągnęła się przez wieki.

- Kurosaki! Już tu są! - przez okno wpadł zdyszany Hitsugaya, w ręku trzymając beżowe pudełeczko. Wszystko działo się w przeciągu chwili, uderzył dłonią w pierś Ichigo, wyciągając jego duszę na wierzch. Bezwładne ciało opadło na łóżko, a postać w czarnym kimonie sięgała już po miecz przytwierdzony do pleców.

- Zabierz ją jak najszybciej, Toushiro – wysyczał, wyskakując przez framugę.

- Dla ciebie Kapitan Hitsugaya! - krzyknął również sięgając ku rękojeści swojego miecza. Srawnym ruchem wbił ostrze w powietrze, przekręcając je w prawą stronę. Przed dziewczyną wymalowały się brązowe wrota z małymi okienkami. Drzwi rozsunęły się, a chłopak ciągnąc ją za rękę wciągnął siłą do środka.

- Ichigo! - krzyknęła płaczliwie, patrząc za siebie. Nie zwalniała jednak kroku, nie pozwalał jej na to silny uścisk na nadgarstku.

- Da radę. Przepraszam, ale tak będzie szybciej – zatrzymał się i przerzuciwszy sobie dziewczynę przez ramię w zastraszającym tempie ruszył do przodu. Przed oczami widziała rozmazane kształty. Zamknęła oczy siląc się na to, aby przypadkiem nie zwymiotować. Zacisnęła kurczowo drobne dłonie na białym kapitańskim haori. Drzwi już dawno zniknęły z jej pola widzenia. Teraz widoczna była tylko wszechogarniająca ciemność. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz