03. Upokorzenie


Ciemność. Ktoś mnie goni. Czuję ucisk w klatce piersiowej, nie mogę złapać oddechu. Biegnę przez korytarz, który zdaje się nie kończyć. Otaczają mnie długie, szare budynki z szarobrązowej cegły, w każdym jest jedno okno z którego wypływa żółte światło. Budynki nie mają drzwi. Widzę przed sobą latarnie i rozwidlenie dróg. Biegnę ile sił, już prawie jestem na miejscu. Czuję jak ktoś łapie mnie za ramię, zaczynam krzyczeć.




   - Asiu! Asiu! Obudź się! - usłyszałam znajomy głos. Obudziłam się z krzykiem. Otworzyłam szybko oczy i podniosłam się do siadu, co było marnym posunięciem - przed oczami przez chwilę miałam tylko czerń. Uspokoiłam oddech i spojrzałam na kobietę, która przyszła mnie obudzić. - Co się stało? Miałaś zły sen? - spytała moja rodzicielka. Przetarłam oczy i spojrzałam na jej zmartwioną twarz.

   - Tak... tak mi się zdaje. Nie przejmuj się, każdy miewa koszmary. - uśmiechnęłam się blado - dziękuję, że mnie obudziłaś. już wstaję. - Mama przytaknęła po czym odeszła, w międzyczasie informując że śniadanie jest już gotowe.

          Chciałam przypomnieć sobie sen, jednak na marne. Pokręciłam z rezygnacją głową i wstałam z wygodnego, ciepłego łóżka. Zdążyłam już się przyzwyczaić do nowego domu, w końcu minął tydzień odkąd tutaj jestem. Tydzień nieustannego siedzenia w książkach i nadrabiania materiału. Na moje szczęście - nauka przychodzi mi łatwo, więc większość już przerobiłam z pomocą internetu i Ayane-san. Uśmiechnęłam się na myśl o przyjaciółce, była naprawdę wspaniała. Z zapałem przynosiła mi notatki do szkoły i tłumaczyła niezrozumiane przeze mnie rzeczy. Taki przyjaciel to prawdziwy skarb. W zamian za to zgodziłam się pójść z nią i jej paczką na kawę do pobliskiej kawiarni "Maid Cafe". Byłam ciekawa tutejszych standardów.

          Spojrzałam w wielkie lustro na przeciwko łóżka i zlustrowałam swój wygląd - pod oczami miałam sińce, twarz po nocy wydawała się nienaturalnie blada, wręcz wampirza. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam wieszak na którym starannie powieszony był szkolny mundurek. Z pufy wyjęłam świeżą bieliznę i skierowałam się do łazienki aby wziąć szybki prysznic i doprowadzić twarz do porządku.

          Dom w którym w którym mieszkam jest bardzo przytulny. Całość utrzymana w kolorach kości słoniowej i ciemnego beżu. Oprócz mojego pokoju. Gdy jeszcze mieszkaliśmy w Polsce wysłałam swój projekt wymarzonego zakątka. Chciałam mieć tutaj takie swoje własne królestwo. Pomieszczenie utrzymane było w ciemnych barwach - czerwieni i brązie. Tylko łóżko zasłane było białą pościelą. Prawa ściana zajęta była przez kominek, w którym tlił się jeszcze żar. Lubiłam siedzieć wieczorami i wpatrywać się w płomień, ogrzewając tym samym stopy i popijając kakao. Miałam wtedy dużo czasu na rozmyślania. Po lewej stronie łóżka stało biurko, a na nim starannie ułożone najpotrzebniejsze podręczniki, drzewko bonzai w okrągłej, glinianej doniczce oraz włączony laptop, którego prawdopodobnie zapomniałam wczoraj wyłączyć. Podłoga wyłożona była panelami w odcieniu black pine*.

          Już uszykowana zeszłam na dół na śniadanie, po drodze zabierając czarną torbę z książkami. Czułam zapach smażonej jajecznicy z kiełbasą, pomidorami i szpinakiem - jednego z moich ulubionych dań. Mimo męczącego snu, dzisiaj zapowiadał się wspaniały dzień.

          Przed szkołą jak zwykle był tłum ludzi. Żwawo wkroczyłam pomiędzy nich, szukając wzrokiem krótkiej brązowej czupryny. Umówiłam się z przyjaciółką przy starej, potężnej wiśni. Dziewczyna już tam stała, oparta o pień, przeglądała coś na telefonie. Podeszłam i przywitałyśmy się uściskiem.

   - Jak Ci minął wczorajszy wieczór? Poradziłaś sobie z zadaniem na matematykę?

   - Jasne, było dość proste. Jeśli chcesz mogę Ci je wytłumaczyć - dziewczyna na moje słowa energicznie przytaknęła głową. Wiedziałam, że matematyka u niej leży, a ja cieszyłam się, że mogę jej jakoś pomóc.

   - Veal-san! Pamiętaj że że dziś po szkole idziemy na kawę! - krzyknęła Ayane z nieukrywaną radością, okręcając się wokół własnej osi, z rękoma wyciągniętymi ku górze - Zobaczysz, będzie fajnie! - posłałam jej szczery uśmiech.

   - Pewnie, że będzie. Wiesz już kto idzie z nami?

   - Aidachi-san i Hiro-san potwierdzili przed chwilą, że będą.

          Aidachi poznałam już wcześniej - to sympatyczna dziewczyna o złotych oczach i jasnobrązowych lokach. Dość niska i szczupła, jak na małego aniołka przystało. Hiro widziałam tylko z daleka, chodził do równoległej klasy, jednak nie miałam okazji zamienić z nim słowa. Był wysokim brunetem o ciemnych oczach i całkiem przystojnej twarzy. Wiem, że oboje byli bardzo wartościowymi ludźmi i, tak jak Ayane-san, można było im ufać. Obie poszłyśmy do klasy w między czasie ustalając godzinę spotkania.

         Wchodząc do sali zostałam przywitana przez niemalże całą klasę. Z większością starałam się zamienić choć słowo, pytałam jak się miewają i co mają przygotowane na drugie śniadanie. Atmosfera była naprawdę ciepła, z czego się niezmiernie cieszyłam. Zostałam zaakceptowana - tylko to się liczyło.

         Koniec lekcji był już blisko, a przede mną umówione spotkanie. Obok mnie siedział Akashi, jak zawsze pogrążony we własnych myślach. Zastanawiało mnie dlaczego nigdy z nikim nie rozmawia. Czyżby był nielubiany? Z tego co słyszałam od Ayane dziewczyny skrycie się w nim podkochiwały, dlaczego więc żadna się do niego nie odzywała? W momencie zrobiło mi się strasznie żal chłopaka. Od początku mojej nauki nie zamieniłam z nim słowa - poza przedstawieniem się. Skoro on nie kwapił się do rozmowy, nie chciałam mu się narzucać. Z drugiej strony, może on był nieśmiały? Może zrobię pierwszy krok w naszej znajomości? Przecież nie można tkwić ciągle w samotności, prawda? To bolesne.

          Gdy zabrzmiał dzwonek spakowałam książki do torby i zwróciłam się do czerwonowłosego, siląc się na uprzejmy uśmiech - szczerze powiedziawszy nie wiedziałam jak mam się w tej chwili zachować.

   - Akashi-san - zaczęłam. Spojrzał w moją stronę, a ja nawiązałam z nim kontakt wzrokowy - Idziemy dzisiaj ze znajomymi do kafejki, może zechciałbyś... - urwałam. Poczułam chłód jego spojrzenia, a chwilę później jego dłoń na moim podbródku. Skierował go w dół, tak że oglądałam jego stopy.

   - Nie pozwoliłem ci patrzeć w swoje oczy. Znaj swoje miejsce - zanim się obejrzałam, klęczałam przed nim z pochyloną głową. W jednej chwili poczułam gniew i irytację, jednak nie byłam zdolna do podniesienia wzroku. Nie byłam zdolna do czegokolwiek. Zauważyłam że wziął swoją torbę i wyszedł z klasy, a do mnie podbiegła Ayane, pomagając wstać. Nie miałam pojęcia co się właśnie stało. Dziewczyna patrzyła na mnie współczującym wzrokiem, jednak nic nie powiedziała. Warknęłam cicho pod nosem, szepcząc "dupek". A miał to być taki dobry dzień...


* black pine - czarna sosna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz