22. Zaproszenie

    Delikatny pocałunek Akashiego musnął moje czoło, a cichy szept odbijał się echem w mojej głowie. Patrzyłam w jego tęczówki jak zaczarowana, chłonęłam widok dwukolorowych oczu. Uśmiechnęłam się nieśmiało, po czym lekko ukłoniłam, trzymając jego dłoń w swojej. Nie mogłam uwierzyć w to, co stało się przed chwilą. Czułam w powietrzu nutkę magii.

    Wróciliśmy razem do stołu. Muzyka nadal grała gdzieś w oddali, jednak nie mogłam się na niej skupić. Mimo gęstej atmosfery, było tak jakby lżej. Nie potrafiłam tego opisać. Nie wiedziałam, czy magia tej chwili spowodowana jest niedawnym wyznaniem miłości, czy może czas, który ze sobą spędzaliśmy tak nas do siebie zbliżył. Jednak pasowało mi to. Czułam szczęście każdym skrawkiem swojego ciała. Miałam nadzieję, że stan ten potrwa o wiele dłużej.

    Za oknami dawno już panował mrok. Wskazówki zegarka wskazywały grubo po północy. Mimo, że było mi to nie w smak, szepnęłam do niego, że muszę się już zbierać. Wypiłam ostatni łyk whisky, wstałam i pożegnałam się z Kotarou oraz Kin.

- Jak możesz nas zostawiać! Zostań na noc, Asia-chan! - powiedział Hayama, jednak język już mu się trochę plątał.

- Dziękuję za zaroszenie! Skorzystam następnym razem. Niestety, muszę już wracać.

- Nie będę Cię zatrzymywać - odpowiedziała Kin. - Wróć tylko bezpiecznie do domu.

    Przytaknęłam jej oraz przytuliłam każdego z nich, życząc dobrej zabawy. wyszłam do korytarza, założyłam buty. Sięgnęłam po płaszcz, jednak czyjaś ręka mnie uprzedziła. Seijurou stał za mną z naturalnym wyrazem twarzy, wyjmując z niego szal, po czym rozpostarł płaszcz tak, abym włożyła w niego ręce. Uczyniłam po jego myśli. Postąpił ze mną jak z małym dzieckiem wymagającym opieki starszego. Zapiął guziki, zawiązał szal, poprawił kaptur, po czym sam zaczął się ubierać. Nie skomentowałam tego, chociaż kusiło mnie, by spytać, co nim kieruje. Ten jednak zdał się zrozumieć moje myśli, ponieważ odpowiedział.

- Chyba nie myślałaś, że pozwolę tobie wracać samej o tak późnej godzinie? To byłoby skrajnie nieodpowiedzialne.

Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi. Akashi założył buty oraz swój płaszcz, po czym otworzył mi drzwi.

    Wieczór był nadzwyczaj chłodny. Schowałam twarz w kołnierzu, chowając również dłonie do kieszeni. Przeszliśmy przez podwórko, następnie przez furtkę. Chciałam początkowo kierować się w stronę autobusu, jednak Akashi skręcił od razu w lewo, w stronę mojego domu. Zmarszczyłam brwi. To nieładnie tak ciągnąc damę na spacer w takim zimnie! pomyślałam, jednak uśmiechnęłam się dyskretnie. Szliśmy w milczeniu, jednak nie było to milczenie krępujące. Odpowiadało zarówno mi, jak i jemu. Gwiazdy na niebie nie były aż tak widoczne, jak na wsiach, jakie miałam okazję oglądać na wakacjach u dziadków. Jednak mimo wszystko zawierały w sobie jakiś skrawek magii. Szliśmy blisko siebie, niemalże ramię w ramię. Alkohol powoli wyparowywał, byłam już w stanie myśleć bardzo trzeźwo.

- Mój ojciec będzie organizował bankiet - zaczął.

    Domyślałam się tego. Mój poinformował mnie ostatnio, że będzie się na niego wybierał, oraz, że jesteśmy razem z mamą również zaproszone. Przytaknęłam więc, dając do zrozumienia, że wiem o tym, pozwalając tym samym, by mówił dalej.

- Chciałbym, byś poszła tam ze mną - kontynuował, a krew w moich żyłach zastygła na sekundę, by następnie zacząć buzować. Zerknęłam na niego myśląc, że żartuje, choć nie miałam najmniejszych powodów, by tak sądzić. Chciałby... Nie rozkazuje. Nie stawia tego, jako fakt dokonany. Albo nie brzmi to tak, jakby tak było. Ucieszyłam się.

- A co z...

- Satsujin jest zerowym problemem - odparl.

- Z chęcią z Tobą pójdę - odpowiedziałam po chwili. Korzystając z tak rozluźnionej atmosfery , uśmiechnęłam się pod nosem, i kontynuowałam, pozwalając sobie na chwilę marudzenia. - Oj! Ale nie mam się w co ubrać!

- To idź na zakupy ze swoją przyjaciółką - zmarszczył brwi.

- Ostatnio mi pomagała! Nie mogę prosić jej, by poszła ze mną raz jeszcze!

Nastąpiła chwila milczenia.

- Twoja mama ma również dobry gust.

- Oh, gdyby tylko miała na to czas... - wygięłam usta w podkówkę, celowo odkrywając twarz z szala.

- Naprawdę chcesz, bym poszedł z tobą na zakupy? Z kobietą?

- Dziękuję! To bardzo miłe z twojej strony! - podłapałam, szczerząc się od ucha do ucha. Na jego twarzy również zagościł delikatny uśmiech.

- Dobrze. Pójdę z Tobą na zakupy. Jednak pójdziemy do miejsca, które bardzo dobrze znam. Nie chcę tracić czasu na oglądanie sterty brzydkich ubrań.

- Tak tak, Akashi-sama! - odpowiedziałam, uśmiechając się.

- Seijurou - powiedział. Kolejny raz tego wieczoru zamarłam.

- Sei ju rou-sama - dokończyłam, chowając na powrót twarz w kołnierzu. Atmosfera, jaka panowała między nami, wprawiała mnie w rumieńce. Nie wiedziałam, na co mogę sobie pozwolić. Wydawało mi się, jakby wszystko wyjęte było wręcz z harlequinu.

- Joanno - zaczął, przystanął. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja rozpłynęłam się pod siłą jego spojrzenia. - Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Chciałbym, abyś poszła tam ze mną, jako moja para.

Zamurowało mnie.

    Otworzyłam usta, by na powrót je zamknąć. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. nie wiedziałam nawet, co odpowiedzieć. Czułam się tak, jakby ciche senne marzenia w końcu się spełniły. Jakbym do końca nie wiedziała, czy to, co się akurat dzieje, jest prawdą. Czy dzieje się rzeczywiście.

- Em... - mimo, że nie wiedziałam, co powiedzieć, że słowa z moich warg i tak by się nie wydobyły, poczułam na wargach delikatne ciepło. Pocałunek nie był nieśmiały, był stanowczy. Wbrew woli z moich warg wydobyło się ciche mruczenie. Oddalił się nieco, i w tym samym momencie poczułam, że alkohol jeszcze nie do końca wyparował z mojego organizmu. Podążyłam za nim, obejmując jego twarz swoimi dłońmi, chwytając za włosy, całując go zachłannie. Mimo mroźnej pogody, wokół zrobiło się gorąco. Wyczułam jego sekundową dezorientację. Mimo to, nie oponował. Pogłębił pocałunek. Poczułam motylki fruwające gdzieś w podbrzuszu. Uśmiechnęłam się. Oddychałam, łapczywie wdychając powietrze.

- Pójdę z Tobą jako para... Seijurou.



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz