Rozdział 9

          Dźwięk tłuczonego szkła niósł się po śpiącej jeszcze rezydencji, odbijając echem od ścian. Małe kawałeczki, które wcześniej najprawdopodobniej były talerzem rozsypały się po kuchennej podłodze, a kilka z nich odprysnęło aż pod szafki. Po środku pomieszczenia stał zszokowany Kagami, trzymając w jednej dłoni kartkę papieru, a w drugiej rozdartą kopertę. Wpatrywał sie w ciąg znaków nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Początkowy gniew wcale nie malał, mimo próby głębokiego, powolnego oddychania. Przebiegł wzrokiem tekst raz jeszcze, próbując zrozumieć co się właściwie stało i o co chodzi. Ciche skrzypnięcie podłogi za jego plecami wyrwało go z tego dziwnego stanu. Odwrócił się powoli, z zaczerwienionymi od łez oczami, spoglądając na zdziwioną twarz mężczyzny stojącego naprzeciw niego. Milczeli przez chwilę, przypatrując się sobie. Taiga podniósł wyżej list drżącą ręką, zagryzając szczękę. 

   - Hej, Tajga... co to - urwał, gdy spostrzegł na kopercie logo najsławniejszej firmy produkującej słodycze. Zmarszczył brwi, podchodząc po woli, wyciągając dłoń po kartkę papieru. 

   - Możesz mi wytłumaczyć, do chuja, o co tu chodzi? 

Tatsuya nie odezwał się, wciąż patrząc na niego z dziwnym strachem, po czym zaczął czytać krótką wiadomość, marszcząc brwi. 

Hello, Muro-chin~! 
Do teraz nie mogę zapomnieć smaku Twoich naleśników, a Twój wzrok do teraz mnie prześladuje! Spędziliśmy razem bardzo miłe chwile. Chciałbym, byś gotował tylko dla mnie. Nie lubię się dzielić. 
Słodkości, 
Atsushi. 

          Himuro podniósł niepewnie wzrok, by spojrzeć w stale zaczerwienione oczy swojego chłopaka. Łzy spływały mu po policzkach, lecz mimo to nie przedstawiał osoby skłonnej do błagania. Mimo tych łez patrzył nieugięcie na Himuro, oczekując wyjaśnień. 

    - Jakich, kurwa, chwil? Jakiego wzroku? 

   - Taiga, to nie tak!

   - Proszę cię - zaczął mówić w połowie jego zdania. - Tylko nie mów, że to nie tak. Myślisz, że nie znam tej gadki? Zawsze jest "to nie tak jak myślisz" mimo, że słowa wyrażają jasno!

   - Nic jasno nie wyrażają! - zdenerwował się trochę ciemnowłosy.  - Taiga, nie myślisz racjonalnie! 

   - Tak? To mi to... wytłumacz. - powstrzymał się przed kolejnym bluźnierstwem, siadając przy stole, patrząc na niego wyczekująco. 

Himuro zawahał się przez chwilę, po czym podszedł powoli do stołu, nie siadając jednak przy nim. Wiedział, że musi bardzo ostrożnie dobierać słowa, żeby nie wywołało to żadnej kłótni. Nie miał pojęcia skąd Murasakibara wziął pomysł na to, aby wysłać mu ten list, a tym bardziej by ktoś kładł go w kuchni. Nie mniej na kopercie nie było adresata, więc nie mógł też posądzić Taigi o czytanie cudzych listów. 

   - To... - zaczął - to naprawdę nie tak jak myślisz. - Kagami nie przerywał, jednak z jego ust wydobyło się ciche parsknięcie. - Murasakibara przyszedł do mnie raz, gdy robiłem wspomniane w liście naleśniki i je spróbował. Nie mam pojęcia o co chodzi m z tym wzrokiem... może coś błędnie zinterpretował? Widzieliśmy się ze dwa razy, i to właśnie podczas mojego gotowania, poza tym, przysięgam, nie było żadnych spotkań! 

Jego rozmówca spojrzał na niego nieufnie, prostując, to zginając palce prawej dłoni, jednak wyglądał już na nieco bardziej pewnego, niż był wcześniej. 

   - Taiga... ja wiem, że to wygląda podejrzanie - westchnął - ale proszę cię, abyś mi zaufał! 

Cisza z obu stron przedłużała się. Tatsuya patrzył na Kagamiego wyczekująco, a ten wyglądał, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał, jakby sprawiało mu to trudność. Spojrzał na swojego chłopaka, obiegł wzrokiem pomieszczenie, utkwił spojrzenie w stole, nie wiedząc, w którą stronę patrzeć. Wypuścił z ust powietrze, przymykając powieki. Uspokoił się, i gdy opanował gulę w gardle, odezwał się w końcu. 

   - Wybacz, że tak na ciebie naskoczyłem. Zdenerwowałem się. 

Himuro uśmiechnął się lekko i dopiero teraz odważył się podejść do Taigi. 

   - Przepraszam, takie coś nie powinno mieć w ogóle miejsca. - objął go ramieniem, drugą dłonią głaszcząc go po krótkich włosach. - Oczywiście nie przystanę na jego propozycję, nie martw się. 

Kagami przycisnął swoją twarz w zagłębienie szyi swojego kochanka, przymykając powieki. Jego szybko bijące serce również powoli się uspokajało. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że zaczął darzyć fioletowowłosego nutką nienawiści. 





   - Hej, Tetsu, porozmawiaj ze mną. Nudzi mi się. - jęknął ciemnoskóry, siedząc na fotelu z wyciągniętymi  nogami i rękoma złożonymi za głową. 

   - Jakbyś nie zauważył, jestem zajęty, Aomine-kun. Mógłbym poprosić cię o pomoc, jednak to by było zbyt niebezpieczne. 

   - Oi! Nie jestem aż takim niezdarą! - zaprzeczył natychmiastowo, odrywając się od oparcia fotela. Kuroko popatrzył na niego powątpiewająco. 

   - Możesz się przejść wokół rezydencji, żeby zobaczyć, czy coś się nie dzieje. 

   - Tu się nigdy nic nie dzieje - prychnął, powracając do poprzedniej pozycji. - Co noc to samo. Niedługo będę mógł z pamięci powiedzieć, ile jest tu drzew, krzewów i jakiego są rodzaju, a jak dobrze pójdzie, to nawet będę znał ilość liści. Zresztą, jest dzień. To nie moja pora. 

   - Z całym szacunkiem, ale nie znasz tylu gatunków drzew. Znając ciebie, określiłbyś je jako "drzewo bordowe" "drzewo zielone" czy też "dziwne drzewo z igłami zamiast liści". 

   - Nie prawda! - oburzył się - wiem, że drzewo z igłami to sosna! 

   - A wiesz, że świerk czy modrzew to również drzewa iglaste? 

   - Nie nabijaj się ze mnie - odparł nieco leniwie, jednak nie ciągnął już dyskusji. Kuroko było bardzo ciężko przegadać, a sposób, w jaki wypowiadał słowa, tym swoim spokojnym tonem, był niezwykle denerwujący. - Kiedy kończysz? 

   - Na tyle późno, że zanudzisz się, jak będziesz czekał. Może przejdź się do Kagamiego-kun? Będzie miał na pewno nieco więcej czasu. 

Aomine westchnął tylko, podnosząc się z fotela i ze zrezygnowaniem wyszedł z jadalni, w której Kuroko kończył już ścierać kurze. To nie tak, że Tetsuya nie lubił spędzać z nim czasu. Chodzi o to, że ciemnoskóry był niezwykle absorbującym czas człowiekiem, a Kuroko, jak to on, czasem wolał pobyć po prostu sam z własnymi myślami. 

   - Czy myślałeś już o mojej propozycji? - rozległ się głos za jego plecami. Odwrócił się gorączkowo, spoglądając na czerwonowłosego, który właśnie wkroczył do jadalni z telefonem przy uchu. Kuroko patrzył nieco zafascynowany na codzienny ubiór Akashiego, ciemne jeansy opinające się na biodrach, dopasowany bordowy sweterek z dekoltem w serek, czarny zegarek Rolex'a zdobiący lewy nadgarstek. Mimo to nadal wyglądał bardzo korzystnie. Wplótł swoje palce we włosy, odgarniając je z czoła, i dopiero teraz zwrócił uwagę na Tetsuyę. Gdy ten chciał wyjść, by nie przeszkadzać w jego prywatnej rozmowie, powstrzymał go ruchem dłoni. 

   - Oczywiście, że jestem pewien. Myślę, że nikt nie nadaje się do tego bardziej niż ty. Czasem reprezentowanie mojej firmy wymaga nieprzeciętnego wyglądu, a do tego nadajesz się idealnie. Na bankietach będziesz perełką, jestem pewien, że sobie poradzisz - milczał przez chwilę, lustrując wzrokiem błękitnowłosego, z dziwnym uśmiechem na ustach, przez co Kuroko poczuł lekkie dreszcze przechodzące wzdłuż pleców. - Jasne, możemy się spotkać już dziś, aby omówić szczegóły. Mhmm... także, do zobaczenia! - pożegnał się, po czym rozłączył, wkładając telefon do tylnej kieszeni. - Witaj, Tetsuya. Jak ci mija dzień?

   - Dzień dobry, Akashi-san - Kuroko ukłonił się lekko trzymając w dłoniach ściereczkę do kurzy. Złożył ją starannie i odłożył do wózka na środki czystości. - Bardzo spokojnie, niedługo kończę. A tobie?

   - Nie najgorzej. Przybędzie dzisiaj z wizytą mój stary znajomy, mógłbym cię prosić o zapewnienie nam wszystkiego co potrzeba podczas naszego spotkania? - Kuroko zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy jego prośba nie ma czasami drugiego dna, jednak Akashi od razu spostrzegł jego wahanie - chodzi mi oczywiście o kawę, herbatę, ewentualne ciasto. A co miałeś na myśli?

   - Nie zdążyłem jeszcze o niczym pomyśleć, Akashi-san - odarł Kuroko, uśmiechając się lekko. - A kim jest twój znajomy, jeśli wolno mi spytać? - Kuroko coraz mniej obawiał się rozmów z Seijurou. Rozmawiali coraz częściej i z dnia na dzień stawało się to dla niego naturalne. 

   - Cóż, poznaliśmy się jeszcze w czasach licealnych - przysiadł na jednym z krzeseł, opierając policzek o własną dłoń. - Obecnie jest modelem, na pewno go kojarzysz. Kise Ryouta. 

   - Kise-kun? - zdziwił się Kuroko.

   - Oh, więc do niego potrafisz sie tak zwracać mimo, że się nie znacie, a przede mną masz opory? To niemiłe z Twojej strony, Tetsuya... 

   - T-to... bo Kise-kun jest osobą publiczną. 

   - A ja?

   - A ty jesteś moim szefem. 

   - Ranisz mnie, myślałem, że na tyle pogłębiliśmy naszą znajomość, by nie rozdzielać tego na szef i pracownik. 

   - Mimo wszystko ciągle pozostajesz moim pracodawcą. 

   - Oh, więc żebyś zmienił swoje nastawienie do mnie powinienem cię wylać? 

   - Gdy mnie wylejesz, to będę zmuszony do opuszczenia twojego domu, Akashi-san. Więc nie byłoby możliwości abyśmy mogli rozmawiać. - na samą myśl o tym, że mogłoby się tak stać, czuł smutek. 

   - Oh, ale mógłbyś wtedy tutaj zostać. Myślę, że się zadomowiłeś. - ich wypowiedzi wypływały z ich ust coraz szybciej, coraz to mniej mieli czasu na zastanowienie się, co powiedzą jako następne. 

   - Daj spokój, Akashi-san. Przecież wiesz, że nie mógłbym pasożytować. 

   - Znalazłbyś sobie inną pracę, a mi płacił jakiś niski czynsz. To dobry układ. 

   - Oh, proszę cię, Akashi-kun, nie ciągnijmy tego tematu. 

Nastała krótka chwila ciszy, oboje mierzyli się wzrokiem. W następnej sekundzie do Kuroko dotarło, co właśnie powiedział, i wyraźnie się zmieszał. 

   - Wygrałem - powiedział Akashi z satysfakcją w głosie, patrząc na niego spod przymrużonych powiek, z delikatnym uśmiechem, jakby mieszanką śmiania się z niego i jakiejś radości. - To co, teraz może dasz się zaprosić na herbatę? - spytał, ciągle uważnie obserwując swojego rozmówcę. 

   - Mam pracę. 

   - Mogę dać ci wolne. 

   - Nie ma nikogo na moje miejsce. 

   - Ktoś się znajdzie. Jesteś pewien, że chcesz dalej się sprzeczać? 

Ale Kuroko patrzył na niego nieugięcie, a przynajmniej tak wyglądał z zewnątrz. Akashi Seijurou właśnie zaprosił go na herbatę. Cząstka jego aż sie rwała do tego, by przytaknąć, jednak w myślach ciągle miał scenę sprzed jakiegoś czasu, kiedy to zanosił ciasto Murasakibarze, a z pokoju wyłonił się właśnie czerwonowłosy. Nie miał prawa tak myśleć, w końcu zaproszenie na herbatę nie jest niczym dziwnym, mimo to nie chciał robić sobie fałszywych nadziei. Seijurou westchnął tylko, kręcąc głową. 

   - Wedle życzenia, Tetsuya. Jak to się mówi? Do trzech razy sztuka? - to powiedziawszy wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Kuroko samemu sobie. Po jego wyjściu na ustach błękitnowłosego pojawił się nieśmiały uśmiech. "przełamałem kolejną barierę", pomyślał, zabierając wózek na pierwsze piętro. 





   - Siemaneczko, Taiga! Co tam dobrego masz dla mnie dzisiaj? 

   - Łapy precz, Aho. Jeszcze nie skończone. 

   - Mama pozwalała mi podjadać. 

   - Jasne... Zresztą, czy ja ci, cholera, wyglądam na twoją matkę? 

  - Na szczęście nie - odpowiedział, udając ulgę. Jako odzew dostał kawałkiem ogórka prosto w twarz. - Ej! Co w ciebie wstąpiło, Bakagami!

   - Ależ nic, Aho. Podzieliłem się tylko ogórkiem. 

Aomine zdjął plasterek warzywa ze swojego policzka, po czym włożył go sobie do ust, patrząc złym wzrokiem wprost na Kagamiego, jakby chciał mu przekazać, jak bardzo go teraz nie lubi. 

   - Sałatkę robię, nie widać? - powiedział, pokazując mu miskę pełną warzyw i kurczaka. - Musisz poczekać, aż będzie skończona. 

   - Czemu wszyscy są tu tacy zarobieni? Z Tetsu porozmawiać nie mogę, z tobą jak widać też nie. - powiedział obrażony, rozsiadając się na kuchennym krzesełku. - Nudzi mi się. 

   - Pomyślałeś o tym, żeby pójść spać? Jesteś przecież po nocy. 

   - Opiłem się tyle energetyków, że nie usnę jeszcze przynajmniej ze trzy godziny - odparł, drapiąc się za uchem, następnie ziewając. No, opowiedz mi co tam u ciebie. 

   - Co byś zrobił, jakbyś znalazł list skierowany do twojego, znaczy, twojej dziewczyny, w którym inny facet by pisał, że chce ją tylko dla siebie i że nie lubi się dzielić? No, i coś tam jeszcze o spojrzeniach. 

   - Masz dziewczynę? - spytał zdziwiony Daiki. 

   - A co, zazdrosny? 

   - No pewnie, chętnie schrupałbym takie ciasteczko jak ty - powiedział, poruszając sugestywnie brwiami.

   - Głupek - odparł Taiga, który po tych słowach delikatnie sie zaczerwienił. Na szczęście, było to niezauważalne. 

   - No, ale wracając, to uznałbym, że coś jest cholernie nie tak. Chyba, że koleś chciałby dogryźć bezpośrednio tobie i by napisał to specjalnie. Znacie się?

   - Poznaliśmy, jednak on nie wie, że jesteśmy razem. 

   - Tym bardziej brzmi podejrzanie. 

   - Więc... Gdyby twoja dziewczyna dostała taki list, to przestałbyś jej ufać? 

   - No coś ty? Na pewno byłbym bardziej czujny, ale czemu miałbym przestać ufać osobie, z którą jako tako żyję? Weź się w garść stary, co byś nie stracił tej swojej drugiej połówki. 

   - Może masz rację - odparł, wracając do krojenia papryki. 

   - Wiesz co... może jednak się przejdę - powiedział, z dziwną, niezidentyfikowaną nutką w głosie. Kagami odwrócił się do niego, lustrując wzrokiem, jednak ten nie dał niczego po sobie poznać. 

   - Ta, jasne. Miłego spania, Aho. - powiedział, po czym odwrócił się z powrotem. 

Aomine skierował się do wyjścia, jednak przystanął jeszcze na chwilę w progu.

   - Hej, Bakagami.

   - Hm?

   - Nie miałbym dziewczyny. Jestem gejem - powiedział, po czym bez zbędnych wyjaśnień wyszedł z kuchni. 

Kagami odwrócił się zaskoczony do pustego już przejścia, wpatrując się w nie przez dłuższa chwilę. 

   - Daję słowo - powiedział do siebie - ten budynek to jakieś fatum. Czy każdy, kto tu przychodzi, musi być cholernym gejem?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz