Nieporozumienie

Do tej pory mój świat niewątpliwie tętnił życiem. Mogłoby się wydawać, że widziałem go w samych superlatywach i lepiej być już nie mogło. Mimo to od miesiąca zapachy kwiatów są intensywniejsze, motyle mienią się dodatkową paletą ciepłych barw, wiatr jakby przywiewa ze sobą delikatną muzykę, słońce oświetla więcej niż jest w stanie, a na księżycu zadomowiły się elfy swoimi czarami powodując jeszcze bardziej magiczny czas pełni. Podsumowując - zakochałem się. 

Wyznałem mu swoje uczucia dokładnie szóstego maja, niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego. Skłoniłem się i zebrawszy całą swoją odwagę kumulowaną na tę chwilę wykrzyczałem "Kageyama zakochałem się w tobie proszę umów się ze mną" na jednym wdechu. W napięciu oczekując na odpowiedź kolegi zamknąłem oczy, trzymając jedną nogę na pedale swojego roweru by, w razie gdyby Tobio się zdenerwował i chciał mnie zamordować, szybko odjechać. Zamiast tego usłyszałem tylko "Ok". Podniosłem szybko wzrok i z uśmiechem na ustach wyznaczyłem godzinę i datę spotkania, szybko odjeżdżając, by w przypływie szczęścia nie rzucić się chłopakowi na szyję bo potem złożyć na jego ustach długo wyczekiwany pocałunek. 

Siedząc w jego przytulnym, prosto urządzonym pokoju, na puchatym dywanie w niebiesko białe kwadraty bujałem się na boki szczerząc jak głupi. Mimo bycia razem, Kageyama zawsze zachowywał pomiędzy nami dystans. Nie przejmując się jednak zbytnio nieprzyjemnymi myślami przylgnąłem do swojego chłopaka obejmując w pasie, pocierając swoim policzkiem o jego, liżąc po żuchwie. Już miałem oplatać swoje nogi wokół jego, gdy ten raptownie podniósł się do góry powodując mój bolesny kontakt z podłogą. "Zrobię coś do picia." Powiedziawszy to zniknął za drzwiami pozostawiając mnie samemu sobie. Wykrzywiłem wargi w grymasie niezadowolenia. Gdy Tobio wrócił z gorącą czekoladą postawił je na stoliku przede mną samemu usadzając się na łóżku zrobionym z jasnego drewna, wyścielonym błękitną pościelą. Przywołał mnie gestem dłoni, na co ochoczo przystałem. Przysiadłem obok niego intensywnie wpatrując się w jego oczy. Zbliżył się do mnie, a po chwili poczułem ciepły, mokry i bardzo przyjemny dotyk na moich ustach. Odruchowo rozwarłem wargi pozwalając by czarnowłosy pogłębił pocałunek. Położył dłoń na mojej talii przyciągając do siebie. Z każdą sekundą jego ruchy były coraz to gwałtowniejsze. "Zostaniesz na noc, Hinata." zażądał, po czym z ogromną siłą pchnął mnie na miękkie poduszki, z których od razu wydobył się delikatny zapach cedru. Wbiłem dłonie w jego ramiona gdy z zapałem zaczął całować mój tors w międzyczasie przegryzając dopraszające się uwagi sutki. Odwrócił mnie tyłem do siebie obsypując pocałunkami kręgosłup począwszy od karku, a skończywszy na kości ogonowej. Rozmasował moje pośladki jedną dłonią sięgając pod łóżko po ulubiony malinowy lubrykant. Rozsmarował go na dłoni delikatnie wsuwając we mnie palec wskazujący. Nie czując oporu dołączył drugi, a zaraz trzeci, powoli poruszając i zginając je. Byłem na to przygotowany, wspólnie spędzany czas u któregoś z nas zawsze kończył się tym przyjemnym aktem miłosnym. Kageyama nie mogąc się już doczekać rozebrał się do końca, pomagając mi zdjąć koszulkę. Nakrywając nas kocem i gładząc jedną ręką mój tors, delikatnie wsunął się we mnie, w efekcie czego z moich ust wydobył się cichy, stłumiony ręką jęk. Z każdym kolejnym pchnięciem coraz bardziej zaciskałem zęby na palcach, aby nie wydawać z siebie tych kompromitujących odgłosów. Tobio jednak miał inne plany. Odsunął moją dłoń od ust szepcząc do ucha "chcę cię słyszeć, Hinata. Nawet nie wiesz jak mi w tobie dobrze". Zacisnął palce nawilżone lubrykantem na moim penisie poruszając ręką w rytmie bioder. "Ko... cham...cie" wyjęczałem, gdy oboje byliśmy na skraju wytrzymałości. 

Zarówno w szkole jak i na treningach Kageyama nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, poza wystawianiem mi piłek. Wtedy, od czasu do czasu, musiał się do mnie odezwać. Szczerze powiedziawszy nie uważałem tego za coś złego. Nieważne jak zachowuje się w tłumie ludzi - ważne jak reaguje gdy jesteśmy blisko we dwoje. 

Siedząc na przeciwko siebie w jednej z restauracji z zapałem pałaszowaliśmy pyszne ramen popijając przy tym zieloną herbatę. Rozmawialiśmy zarówno o siatkówce jak i nadchodzących egzaminach, do których będziemy musieli się razem przygotować, aby Sawamura nie był wściekły. Podczas gdy wylewałem pełne frustracji żale o tym, że Natsu jest chora i nie chodzi przez to do przedszkola, a tak je uwielbia przerwał mi głos Oikawy. Podszedł do nas wraz z Iwaizumim i obaj stanęli przyglądając nam się z uśmiechem na ustach. 

   - O, wielki królu! I Iwaizumi! Witajcie! - wykrzyczałem przesuwając się w bok. - Siadajcie, zjedzcie z nami! 

- A co jeśli moje fanki się wystraszą i nie przyjdą porozmawiać  przez Króla Boiska? - zrobił dramatyczną minę kierując swe spojrzenie na czarnowłosego. 

- Dziękuję Hinata, chętnie skorzystamy z zaproszenia - powiedział Hajime kierując się na miejsce obok mnie. W ekspresowym tempie przede mną pojawił się drugi talerz, a przy mnie siedział Tobio opierając brodę o splecione dłonie. 

- Siadajcie razem - rzekł, gestem dłoni zapraszając chłopaków na siedzenia na przeciw nas. 

- Oi, Kageyama, zjadłbym coś jeszcze! - spojrzałem na niego błagalnym tonem. 

- No dobra, pójdę coś zamówić. 

Przytaknąłem i machając krótkimi nogami pod stołem uśmiechnąłem się ukazując wszystkie zęby. Dokańczając pić herbatę wsłuchałem się w rozmowę starszych przeciwników. 

- Kageyama ostatnio zrobił się jakiś taki milszy, nie? - spytał Iwaizumi wpatrując się w stronę baru. 

- Może sobie kogoś znalazł? Jakąś dziewczynę? 

"To ja, to ja! Ja czynię go takim miłym i szczęśliwym!" krzyczałem w myślach, radując się z własnego szczęścia. 

- Nie sądzę. Pamiętasz, w gimnazjum miał już dziewczynę. I nic takiego się nie stało. 

- Haaaaaa?! Kageyama miał dziewczynę? - spytałem nieco zbyt głośno wpatrując się w nich z niemałym zdziwieniem. Moje serce zapiekło boleśnie mimo, że nie miałem prawa być zazdrosnym o wydarzenia sprzed tylu lat. 

- Nie na długo. Była bardzo pożyteczna, potrafiła pierwszą pomoc i nauczyła Kageyame wielu miłych rzeczy - spojrzeli po sobie parskając śmiechem. 

- A potem z nią zerwał - ciągnął Hajime - Nie miał już z niej korzyści, więc wyrzucił jak śmiecia. Taki właśnie jest Kageyama. Czysta prawda. 

"Nie nie nie, to niemożliwe" krzyczałem do siebie w myślach. Nie czekając na powrót Tobio wybiegłem z restauracji zabierając ze sobą torbę. 

- Co mu się stało? Czyżby niestrawność żołądka? - spytał zdziwiony Kageyama wpatrując się w dwójkę pozostałych. Ci tylko popatrzyli ku sobie, wzruszając ramionami. 



Siedząc w klasie moją głowę zaprzątały przeróżne czarne myśli. A co jeśli ja też mu się skończę przydawać? Co jeśli mnie też wyrzuci? Nie mogłem na to pozwolić. Gorączkowo myślałem nad tym dlaczego ze mną jest... po dłuższym zastanowieniu uświadomiłem sobie, że przecież nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha. "Nawet nie wiesz jak mi w tobie dobrze". Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. A więc tylko do tego jestem mu potrzebny? Jeśli przestanę go zadowalać w ten sposób stanę się dla niego przeszłością? Nie ma mowy! Dam z siebie wszystko! 

Czarnowłosy powoli zbliżał się do mnie. Odruchowo zacisnąłem mocno powieki czując pod nimi łzy. Nie chciałem go zawieść, nie mogłem na to pozwolić. 

- Jeśli nie chcesz to powiedz - jego głos wyrwał mnie ze stanu otępienia. 

- Nie! To znaczy tak! Oczywiście że chcę! - wykrzyczałem panicznie, bojąc się odrzucenia. 

- Przecież widzę. Chodźmy spać - rzekł, po czym położył się koło mnie nakrywając nas obu kołdrą. Zerwałem ją krzycząc:

- Proszę, kochaj się ze mną Kageyama! Zrób co chcesz! - w jednej chwili znalazłem się tuż pod nim, a jego dłonie wędrowały po moim torsie. Przymknąłem powieki, by zaraz po tym poczuć bolesny pstryczek w czoło. 

- Jak mógłbym się kochać z kimś kto wygląda tak, jakby tego nie chciał - powiedział, po czym objął mnie w pasie wtulając nos w moje ramię. Miałem wrażenie, że straciłem swoje szanse. 



Nie porzucając jeszcze walki postanowiłem próbować wszelkich sposobów aby zwrócić na siebie uwagę Kageyamy, by w jakiś sposób mu się spodobać. Tu z pomocą przyszły mi koleżanki z klasy, które właśnie czesały siebie na wzajem opowiadając o minionych randkach. Z błyskiem w oku podszedłem do dziewczyn prosząc o pomoc. 
Na treningu zjawiłem się lekko spóźniony, jednak koledzy z drużyny nadal byli w szatni. Zaciskając usta w cienką linię wkroczyłem niepewnie do pomieszczenia. Wzrok wszystkich zebranych zwrócił się ku mnie. Na twarzy czarnowłosego zauważyłem ledwie widoczne zaczerwienienie. 

- Waaa, Hinata, wyglądasz przesłodko! - stwierdził Sugawara ciągnąc za rękaw Suwamarę, by ten również się przyjrzał. Wesołym krzykiem zawtórował mu Nishinoya.

-Kto ci to zrobił, Hinata? - spytał Tanaka pociągając delikatnie za jeden z dwóch odstających kiteczków związanych gumkami z kolorowymi koralikami. 

- Poprosiłem koleżanki z klasy by mnie uczesały. Kageyama, jak wyglądam? - spytałem przenosząc wzrok na swojego chłopaka. Ten, ku mojemu zdziwieniu prychnął tylko, patrząc na mnie z wyższością. 

- Wyglądasz okropnie, zresztą po co się tak mizdrzysz, spóźniłeś się przez to na trening. 

W tym momencie prawie doszczętnie się załamałem, wlepiając paniczne spojrzenie w czarnowłosego. 



Nie poddawałem się. Kolejnym planem, który został mi zaproponowany przez mojego senpaia i świetnego przyjaciela Nishinoye, wieczorem spędziłem w kuchni trzy godziny próbując przyrządzić jak najlepsze bento, aby podarować je następnego dnia w szkole Tobio. Starałem się z całych sił, a w każdy ruch wkładałem sto procent swojej miłości. Musi mi się w końcu udać. Nie chcę, żeby Kageyama mnie zostawił. Za nic w świecie nie chcę znów kroczyć samotnie po świecie, odkąd poznałem, że ten potrafi być jeszcze bardziej kolorowy i cudowny. 


Stojąc przed halą gimnastyczną czekałem na Tobio. Niezmiernie się denerwowałem, bojąc się, że mu nie zasmakuje. Zauważyłem chłopaka biegnącego truchtem w moim kierunku, ubranego w czarny dres Karasuno. Uśmiechnąłem się szeroko na powitanie tymczasowo chowając czerwone pudełeczko w torbie. Chłopak zatrzymał się przede mną, łapiąc oddech, po czym wyprostował się i spojrzał mi w oczy. Poprosiłem, by poszedł ze mną, w końcu wolałbym być z nim sam na sam podczas gdy będzie konsumował posiłek zrobiony przeze mnie. Znaleźliśmy się na tyłach szkoły, przy boisku na otwartej przestrzeni. Przysiedliśmy na schodkach, po czym wyciągnąłem z torby śniadaniówkę podając ją Tobio. ten zamrugał oczami odbierając rzecz. 

- To dla mnie? - upewnił się. Skinąłem głową.

- Może nie być za dobre, nie mam wielkich umiejętności kulinarnych - zacząłem machać rękoma przed sobą. Kageyama spojrzał w moją stronę i na moment zamarł, by krzyczeć. 

- Hinata! Coś ty zrobił z rękoma? - wrzasnął przerażony chwytając moje palce. Zaśmiałem się nieco, próbując je schować, ten jednak na to nie pozwolił. Wpatrywał się w nie uważnie. Było mi w tym momencie niezwykle miło, że tak się o mnie martwił. 

- To nic takiego - powiedziałem - każdemu się zdarza. Podczas krojenia warzyw...

-zrobiłeś to sobie podczas robienia tego jedzenia? - spanikował jeszcze bardziej.

- N...no tak. - wyjąkałem. 

- Ty idioto! Wiesz jak ważne są ręce do grania w siatkówkę? Z takimi ranami do niczego się nie nadajesz! I zrobiłeś to z powodu tak mało ważnej rzeczy?! - widać było, że nie mógł powstrzymać targającym nim nerw. Poczułem się, jakbym dostał w twarz dłonią, z której wyrastały ciernie. Spojrzałem na niego zbolałym wzrokiem. 

- Mało... ważnej rzeczy? - powtórzyłem, zmieniając intonację. - Bakayama! - zerwałem się z siedzenia wyrywając dłoń z uścisku chłopaka i wystrzeliłem niczym z procy w kierunku boiska, by tamtędy przez siatkę przedostać się na ulice, aby jak najszybciej trafić do domu. "Jestem idiotą" powiedział w myślach Kageyama. W połowie drogi zatrzymał mnie mocny uścisk na nadgarstku. Przewróciłem się na ziemię nie mogąc dłużej powstrzymywać łez. Byłem pewien, że teraz ze mną zerwie. 

- Kage... kageyama, czy ty mnie kochasz? - spytałem sam dziwiąc się, że te słowa wypłynęły z moich ust. Jeśli nie darzy mnie takim uczuciem będzie oznaczało to koniec. 

- Ha? Czemu zadajesz takie pytania? - ukucnął przede mną. 

- Nigdy nie powiedziałeś mi tego. 

- Nie?

- Nie - spojrzałem na niego. 

- Jestem pewien, że to mówiłem. Ostatnio. Hinata, powiedz mi, co się dzieje? 

- Nie zwracasz na mnie uwagi. Nie rozpatrywałem tego aż do rozmowy z Iwaizumim i Oikawą. Oboje powiedzieli mi, że miałeś w gimnazjum dziewczynę, która nauczyła cię wiele Przyjemnych i Przydatnych rzeczy, a gdy już nie miałeś z niej korzyści po prostu ją rzuciłeś - załkałem podczas gdy Kageyama bacznie spoglądał w moją stronę. - Bałem się, że... że ze mną jesteś tylko dla seksu - na te słowa chłopak nieznacznie się skrzywił - i że ze mną zerwiesz gdy tylko przestanę Cię już zadowalać. Nie podziałała nawet moja nowa fryzura, którą zrobiłem specjalnie dla Ciebie. 

- I ty tak po prostu im uwierzyłeś nie pytając mnie? Owszem, miałem dziewczynę. Zerwałem z nią bo była wkurzająca, byłem wtedy jeszcze bachorem i poza siatkówką świata nie widziałem, a ona uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona. a te przyjemne i pożyteczne rzeczy - zwrócił na mnie srogi wzrok - to zakładanie bandaży tak by nie uwierało i masaże łydki. A co do tej fryzury... Aghhh! - zaczął tarmosić swoje włosy zaciskając na nich pięści - wyglądałeś naprawdę przesłodko, aż miałem ochotę cię przytulić i ukryć przed światem bym sam mógł cię podziwiać. Byłem zazdrosny, nie mogłem znieść myśli, że ktoś cię dotykał. - jęknął. 

Przez chwilę milczeliśmy oboje. Ciepły wiatr rozwiewał nasze włosy na różne strony, przywiewając zapach lukrecji i bzu, w oddali słychać było świergotanie ptaków. 


- Co do wyznania miłości... Naprawdę myślałeś, że kochałbym się z kimś nic do niego nie czując? Miałem ochotę to zrobić już tego dnia, gdy wyznałeś mi swoje uczucia. Byłem jednak zbyt szczęśliwy, by wypowiedzieć cokolwiek innego niż zgodę na randkę. Strasznie później tego żałowałem. Hinata... Kocham się - wyszeptał, obejmując mnie ramieniem. Ze wzruszenia łzy przybrały na sile, mocząc koszulkę Kageyamy. Wtuliłem się w jego tors. Chwilę później czarnowłosy wstał gwałtownie, przez co upadłem na ziemię. Złapał mnie za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę schodów. Wychyliłem się nieco by zobaczyć jego twarz, jednak ten skutecznie mi to uniemożliwiał odwracając się w drugą stronę. Przez ułamek sekundy dostrzegłem jego zaczerwienioną do granic możliwości twarz. Na moją własną wpełzł szeroki uśmiech. Już rozumiem. To nie tak, że Kageyama mnie nie kocha, czy nie zwraca uwagi. W gruncie rzeczy Kageyama jest po prostu bardzo nieśmiały... 
~*~

Kageyama otworzywszy czerwone pudełeczko wlepił wzrok w zawartość. Starałem się mu je odebrać tłumacząc, że pewnie nie wyszło dobre i postaram się zrobić na jutro lepsze. Ten jednak nie słuchając mnie w zatrważającym tempie pochłonął posiłek. 

- Przepyszne - powiedział po skończonym jedzeniu.

- Kageyama... Widać po Tobie, że chce Ci się wymiotować... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz