Rozdział 5

          Dzień zapowiadał się wyjątkowo słonecznie, pierwsze promyki słońca niepewne wdzierały się przez okna rozlewając po wypolerowanej kuchennej podłodze. Mimo wczesnej pory, w pomieszczeniu roznosił się zapach pieczonego chleba, smażonego jajka oraz aromatycznej zielonej herbaty. Kagami przetarł zaspane oczy wierzchem lewej dłoni, drugą kontynuując przygotowywanie posiłku. Poprzednia noc spędzona z Himuro owocowała dzisiejszym przemęczeniem, jednak mimo wszystko nie żałował ani sekundy. Uśmiechnął się na samo wspomnienie zaróżowionych policzków, urwanego oddechu, lekko rozchylonych, niezwykle apetycznych warg swojego przystojnego chłopaka, gorącego, pulsującego wnętrza i... niech to szlag, zganił się w myślach, przestań o tym myśleć.  

   - Hello Taiga, sweety~

   - Oi! - nachmurzył się, jednak nie mógł powstrzymać rumieńców. - Miałeś tak nie mówić! 

Czarnowłosy objął go delikatnie od tyłu, składając krótki, czuły pocałunek na jego karku. Kagami rozluźnił nieco mięśnie, poddając się chwili przyjemności. Skwierczące jajka i zapach spalenizny skutecznie doprowadził go do porządku.

   - Cholera - zaklął, zdejmując patelnie z gazu.

   - Nadal żyjesz wczorajszą nocą, co?

   - Cicho bądź - odburknął, próbując odkręcić od niego zaczerwienioną twarz. 

W drzwiach rozległo się ciche chrząknięcie. Taiga przywołał na swoją twarz uśmiech będąc pewnym, że ten drań Kuroko znowu ich nakrył, a że lubił robić mu na złość, nieźle się z tego ucieszył. Odwrócił się w stronę drzwi i zamarł w bezruchu, wpatrując się w postać leniwie opierającą się o framugę drzwi, taksującą ich wzrokiem. Przełknął ślinę, a jego ciało zaczęło drżeć z przerażenia. Tatsuya szybko odskoczył od swojego kochanka, uciekając wzrokiem od hipnotyzujących tęczówek. W pomieszczeniu zapanowała niczym nie zmącona, grobowa cisza. Taiga gorączkowo myślał nad tym, co powiedzieć, jak się wytłumaczyć, by nie wpaść w jeszcze większe kłopoty. Że to taka ich mała gra? Żarty? Nie no, o czym ja myślę, skarcił się. Nie oczekiwał pomocy ze strony Himuro, był mężczyzną, musiał wziąć na klatę całą odpowiedzialność. Lecz mimo tej świadomości, nie był w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. A Akashi, stojąc przed nimi w krótkich, sportowych spodenkach, w bluzce przewieszonej przez ramię, nieustannie wpatrywał się to w jednego, to w drugiego, nie odzywając ani słowem. Atmosfera gęstniała, i Kagami był pewien, że gdyby tylko sięgnął po ten nóż leżący zaraz obok, mógłby zacząć ją kroić na kawałki, a nie wykluczone, że ostrze byłoby zbyt tępe, by ją przeciąć. Wyleci z roboty jak nic, a Himuro razem z nim. Co będą robić? Dokąd się teraz udadzą? Akashi to biznesmen, w dodatku niezwykle ważny człowiek, nigdy nie zezwoliłby na taki skandal. Nawet nie dostanie listu, w którym jego obecny, jeszcze, szef zaświadczyłby o jego wspaniałości i genialnych umiejętnościach. Wyląduje w taniej restauracji jak nic. I nici z rozwijaniem kariery oraz tworzeniem nowych przepisów specjalnie dla niego i jego gości, nici z samo ulepszaniem się, koniec z...

   - Co na śniadanie? 

   - To nie tak, ja wszystko wytłu... Co? - Taiga zamrugał oczami, szczerze zdziwiony, wybity z pantałyku, chcąc zanalizować sens pytania, który wciąż do niego nie docierał, mimo tak prostego brzmienia. 

   - Czuję jajka. Och, pieczesz swój chleb, Taiga? Wspaniale, chociaż obawiam się, że jeśli Atsushi go spróbuje, zadomowi się tutaj na dobre. 

   - Ah... to.. ta... jajk...

   - No - przytaknął Seijuro, zastanawiając przez chwilę - Oh, na dzisiaj zrób dwie porcje czekoladowego ciasta, tego samego, co wczoraj. Poza tym menu bez zmian. - dodał, odwracając się na pięcie, odchodząc we własnym kierunku. 

   - Oi, Tatsuya... Co się tu właśnie stało? 

~*~




Kuroko rozpakował do końca swoją walizkę oddychając z ulgą. Nie miał wielu rzeczy, lecz mimo to układanie zajęło mu pół dnia. gdy zegar wybił za pięć dwunastą, porę obiadu, Tetsuya domknął szufladę i przeciągając się lekko wyszedł ze swojego pokoju, wędrując w stronę kuchni. Ciekawe jak się ma Akashi? Nie widział się z nim tego ranka, nad czym trochę ubolewał, jednak jego ciągle poważna twarz nie wyrażała niczego. Spokojnym krokiem przemierzał korytarze rezydencji kierując się w stronę kuchni, lecz pewien osobnik skutecznie mu to uniemożliwił. 

   - Heej, Kuro-chin! - fioletowo włosy olbrzym spoglądający na niego z góry leniwym wzrokiem wychylił się zza drzwi swojego tymczasowego pokoju. - Mógłbyś przynieść nam trochę ciasta?

Nam?

   - Oczwiście, Murasakibara-san. Niezwłocznie się po nie udam. 

   - Atsushi, przecież wiesz, że ja nie lubię słodyczy - rozległ się głos ze środka pokoju, a chwilę później czerwona czupryna wychyliła się zza framugi, spoglądając na błękitnowłosego mężczyznę. - Dzień dobry, Tetsuya, jak się miewasz?

   - Dzięk... Dobrze... - zdziwienie i rozdarcie, jakie zapanowało teraz w jego wnętrzu zabierało mu głos przez co nie był w stanie wyraźnie odpowiedzieć. Dlaczego on jest u niego? W dodatku w samych spodenkach? 

   - Akaaaa-chin! Zepsułeś mój plan! Ja zjadłbym twoją porcję!

   - Przynieś dla niego całe ciasto, poprosiłem rano Kagamiego, by upiekł go więcej. Czy będziesz z tego zadowolony, Atsushi? Widzisz ile dla Ciebie robię? 

   - Jesteś najwspanialszy. 

   - Mówisz tak tylko dlatego, że daję ci słodycze.

   - Nie ma sprawy, za moment będę z powrotem. - odezwał się Kuroko, spuszczając wzrok w dół.

I odszedł, z wielkim szokiem, zostawiając dwójkę mężczyzn stojącą w drzwiach samym sobie. Co to za uczucie? Ten ból rozrywający klatkę piersiową, ten ucisk w gardle niedający się przełknąć, ten oddech, którego nie można całkowicie złapać... Co to za uczucie? 

Wszedł do kuchni zupełnie niezauważony, co nie było żadną nowością, i od razu skierował swe kroki do stołu, na którym stało świeże, jeszcze ciepłe ciasto wyłożone na duży talerz. Dopiero gdy po nie sięgał, odezwał sie Kagami, który wydawał się dzisiaj dziwnie rozkojarzony.

   - Hej, Kuroko. Akashi prosił?

   - Tak. Jest... to znaczy są w pokoju razem z Murasakibarą-san. 

   - No tak... no tak. Zaraz - natychmiast się zreflektował - coś nie tak? Głos Ci drży. 

   - Są w pokoju z Murasakibarą-san. 

   - No... i?

   - Kagami-kun, proszę Cię, spróbuj chociaż raz samodzielnie pomyśleć. 

Taiga wpatrywał się ze zdziwieniem w błękitne tęczówki niższego kolegi, próbując domyśleć się o co może chodzić. No i co z tego, że są razem w pokoju? Przecież są wspólnikami, do tego przyjaciółmi, właściciel fabryki czekolady często przyjeżdża do rezydencji zostając w niej na kilka dni. Co wiec jest w tym dziw... Oh. 

   - ... Oh. 

   - Dziękuję, Kagami-kun. Lepiej bym tego nie ujął! Jesteś prawdziwym geniuszem, jeśli chodzi o podsumowywanie wszelkiego rodzaju sytuacji. 

   - Oi! Nie musisz być taki sarkastyczny! - Nachmurzył się, fukając cicho pod nosem. - Akashi przyłapał mnie dzisiaj wraz z Himuro na obściskiwaniu się. To dlatego powiedziałem "Oh". 

   - I... i co?

   - Nic! Właśnie nic! Po długim milczeniu spytał co będzie na śniadanie! Wspomniał coś o cieście i sobie poszedł. Wiec jeśli tak bezproblemowo zareagował, a teraz ta sytuacja... Kurde, Kuroko, gówniana sprawa. Chociaż w sumie możesz zakładać, że również płynie na tej samej fali, a chłopak nie ściana, czy coś...

   - Podziękuję za twoje iście genialne rady, Kagami-kun. Po prostu daj mi już te ciasto... 

   - Nic jeszcze nie wiesz, więc nie wyciągaj pochopnych wniosków. - powiedział Taiga, próbując jakoś pocieszyć przyjaciela pomimo, że sam widział tylko czarny scenariusz tej historii. Szczerze mu współczuł. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz